- Zgodziliśmy się, że trzeba wywierać presję na liderów zwycięskich partii, żeby jak najszybciej stworzyli rząd, który zacznie wprowadzać reformy. A potrzeby są duże, od reform gospodarczych po konstytucyjną, samorządową, walkę z korupcją - wyliczał Grzegorz Schetyna, który wziął udział w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w Brukseli. Podkreślił, że planowana konferencja darczyńców dla Ukrainy ma być konferencją "Inwestorów". Nikt Ukrainie nie zamierza bez końca dawać pieniędzy za darmo. Już w ubiegłym tygodniu nowy komisarz ds. polityki sąsiedztwa Johannes Hahn zapowiedział, że będzie wprowadzona zasada warunkowości: pomoc za reformy. I Komisja Europejska nie zorganizuje konferencji inwestorów, dopóki Kijów nie przedstawi planu reform. Poprzedni szef KE Jose Barroso obiecywał, że takie spotkanie odbędzie się jeszcze w tym roku.
W Brukseli był też Pawło Klimkin, minister spraw zagranicznych Ukrainy. Odrzucał on krytykę swojego kraju i przekonywał, że powstający rząd ma bardzo ambitny plan reform, który zostanie wkrótce przedstawiony. - Powinien on nosić tytuł "Europejska droga Ukrainy".
Spotkanie ministrów spraw zagranicznych po raz pierwszy prowadziła nowa szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, Włoszka, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki Brytyjki Catherine Ashton, zamierza angażować się w rozwiązanie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. — Na pewno nie zrezygnuje w aktywności w tej sprawie. Ona wie, że to jest duże wyzwanie i zamierza się tym poważnie zajmować — powiedział Schetyna.
Ministrowie zgodzili się, że do końca miesiąca do listy osób objętych zakazem wizowym zostaną dodane kolejne nazwiska separatystów z Donbasu. To maksimum jednomyślności na teraz. Polska, Szwecja, Wielka Brytania i kraje bałtyckie chciały dyskusji o dalej idących sankcjach, ale zachód i południe Europy nie razie oponują. Wpływ na taką postawę mają też planowane wizyty szefa niemieckiej dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera oraz Federiki Mogherini w Moskwie i Kijowie. Po raz kolejny dyplomaci uznali, że z Rosją warto jeszcze rozmawiać.
—Anna Słojewska z Brukseli