Turyngia: Postkomuniści mają szanse przejąć władzę

Premierem jednego ze wschodnich landów ma szanse zostać polityk partii odwołującej się do doświadczeń NRD.

Publikacja: 27.11.2014 01:03

Bodo Ramelow przemawia na jednym z wieców w Erfurcie na tle pomnika Karola Marksa. Fot. Martin Schut

Bodo Ramelow przemawia na jednym z wieców w Erfurcie na tle pomnika Karola Marksa. Fot. Martin Schutt

Foto: DPA

Nie wybudujemy żadnego muru i nie wprowadzimy socjalizmu, mimo że w programie partyjnym jest zapis o „demokratycznym socjalizmie" – zapewniają postkomuniści z Turyngii.

Po niedawnych wyborach lokalnych zawarli właśnie porozumienie koalicyjne z SPD i Zielonymi. Zapewnia to przywódcy partii postkomunistycznej o nazwie Lewica Bodo Ramelowowi stanowisko premiera landu. Takiego eksperymentu jeszcze w Niemczech nie było. Tym bardziej w Turyngii, gdzie od 1990 roku rządziła CDU.

Koalicja ma zaledwie jeden glos przewagi nad opozycją, a tajne głosowanie w lokalnym parlamencie odbędzie się dopiero w przyszłym tygodniu. Wystarczy więc jeden głos niezadowolenia w szeregach deputowanych koalicji, aby marzenie niemieckiej Lewicy pozostało jedynie marzeniem.

Opór przeciwko koalicji z Lewicą jest w Niemczech ogromny. Pani kanclerz ostrzegała już wcześniej, aby „nie wprowadzić Marksa" do urzędu landowego. Prezydent Joachim Gauck dał wyraz swemu oburzeniu wywołanemu możliwym obrotem spraw w Turyngii. Ma pretensje do Lewicy, że nie wyrzekła się swej przeszłości, nie potępiła NRD i nie zaczęła swej historii od nowa po zjednoczeniu kraju.

Zdając sobie sprawę z tego, że warunkiem porozumienia koalicyjnego jest krytyczna ocena przeszłości, lokalni postkomuniści zgodzili się na zapis, że NRD była „państwem bezprawia". Wywołało to ostrą reakcję szefa frakcji Lewicy w Bundestagu Gregora Gysiego, który nadal uważa, że NRD nie było z definicji państwem bezprawia, mimo że „dochodziło tam do aktów tego rodzaju". W jego opinii, jeżeli trzy mocarstwa okupacyjne mogły po II wojnie światowej doprowadzić do powstania RFN, to Związek Radziecki dysponował tym samym prawem w odniesieniu do własnej strefy okupacyjnej.

Takie sformułowania wywołują w Niemczech od lat nieskrywane oburzenie w wielu kręgach społecznych wzywających do ostracyzmu politycznego Lewicy.

Tymczasem jest to ugrupowanie, które ma spore poparcie nie tylko tych obywateli Niemiec, którzy darzą serdecznym sentymentem państwo robotników i chłopów pod przywództwem komunistów z SED rządzącej w czasach NRD. Pod skrzydłami Lewicy działają grupy o dość egzotycznie brzmiących nazwach, np. Platforma Komunistyczna czy Socjalistyczna Lewica, nie mówiąc już o organizacji Cuba Si. Partia domaga się całkiem poważnie rozwiązania NATO, likwidacji baz USA w Europie, ostro krytykuje Izrael i nie ma nic przeciwko Władimirowi Putinowi. Lewica ma swych przedstawicieli w dziesięciu parlamentach landowych, w tym w pięciu w zachodniej części kraju. Współrządzi w Brandenburgii, gdzie jest partnerem koalicyjnym SPD. Rekord popularności ostatniej dekady pobiła właśnie w Turyngii z wynikiem 28,2 proc.

– Wszystko to nie znaczy, że Lewica ma przed sobą już tylko świetlaną przyszłość polityczną – tłumaczy „Rz" prof. Werner Patzelt, politolog związany z CDU. Zagrożenia są związane nie tylko z demografią, gdyż rośnie nowe pokolenie wyborców, którzy realia NRD znają jedynie z opowieści swych rodziców i nie pielęgnują żadnych sentymentów.

W pewnym sensie los Lewicy zależy od SPD. Jeżeli socjaldemokraci zdecydują się przesunąć bardziej na lewo, staną się bardziej atrakcyjni dla wielu obecnych wyborców Lewicy. W końcu nie wiadomo też, jakie będą losy rządu Bodo Ramelowa, jeżeli zostanie premierem.

Ale nie brak w Niemczech opinii, że eksperyment w Turungii jest przymiarką do koalicji o tym samym składzie na szczeblu federalnym w 2017 roku. Lewica w osobie Gregora Gysiego proponowała już SPD i Zielonym taki układ w roku ubiegłym, sygnalizując gotowość do poświęceń i rezygnacji z postulatów w rodzaju rozwiązania NATO. – Dla SPD było to jeszcze za wcześnie – przekonuje „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Udowadnia, że SPD traci na obecnym sojuszu z CDU i CSU i jeżeli chce rządzić, musi znaleźć nowego partnera. Sami Zieloni mogą nie wystarczyć.

Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175