UE miała przyjąć wspólne stanowisko w sprawie sztucznej inteligencji, w tym jej aspektów etycznych. Unia od dawna przekonuje, że rozwój sztucznej inteligencji (ang. artificial intelligence — AI) nie może zostać poddany wyłącznie prawom rynku, bo zbyt głęboko ingeruje w ludzką prywatność i może potencjalnie stwarzać zagrożenie dla praw podstawowych. Ta nowa technologia musi się rozwijać dynamicznie, ale pod warunkiem poszanowania unijnych wartości. W ubiegłym tygodniu, dokładnie 21 października, kierująca obecnie UE prezydencja niemiecka przedstawiła projekt unijnych wniosków, który w katalogu wartości w kontekście AI wymieniał pojęcie “równości płci” (ang. gender equality). Temu sprzeciwiła się Polska i w rezultacie dokument przyjęto, ale jako wnioski niemieckiej prezydencji, z poparciem 26 państw UE, a nie jako wnioski unijne Rady. O sprawie jako pierwszy napisał portal EurActiv. Polski sprzeciw wobec użycia słowa “gender” potwierdził nam Andrzej Sadoś, ambasador RP przy UE.
— Polska zdecydowanie opowiada się za równością kobiet i mężczyzn, która występuje we wszystkich dokumentach UE w oparciu o terminologię przyjętą w prawie pierwotnym. Traktaty odnoszą się do równości kobiet i mężczyzn, podobnie jak w Karcie praw podstawowych. Znaczenie słowa „gender” jest niejasne; brak definicji i jednoznacznego zrozumienia dla wszystkich państw członkowskich może powodować problemy semantyczne. Ani Traktaty, ani Karta Praw Podstawowych nie używają terminu „gender” — napisał ambasador w przesłanym nam oświadczeniu. Zapewnił, że Polska chce przyjąć konkluzje dotyczące Karty Praw Podstawowych w kontekście sztucznej inteligencji i zmian cyfrowych i wspiera dalsze prace nad zagadnieniami praw podstawowych w kontekście nowoczesnych technologii.
Polska w ostatnim czasie podjęła na forum unijnym ofensywę przeciwko pojęciu równości płci. Jak informowaliśmy w “Rzeczpospolitej” do podobnej sytuacji doszło na szczycie UE 16 października. Wtedy chodziło o “równość płci” w dokumencie mówiącym o stosunkach UE-Afryka. Sytuacja była nawet bardziej napięta, bo do sporu doszło nie na poziomie ministerialnym, ale wyżej — w gronie przywódców. Dodatkowo dyskusję utrudniał fakt, że Mateusz Morawiecki do Brukseli wtedy nie przyjechał z powodu kwarantanny i polskie stanowisko przedstawiał Viktor Orban. On też nie chciał “równości płci”, choć w pewnym momencie stwierdził, że mógłby się na to zgodzić, ale musi bronić polskiego stanowiska. W dyskusji o sztucznej inteligencji Węgry już nie stanęły po polskiej stronie.
— Anna Słojewska z Brukseli