„Porozumienie już zostało zawarte. Uczestniczy w nim Poroszenko, liderzy krajów europejskich oraz Waszyngton. Ukraina pozostaje w strefie wpływów imperialnych interesów Moskwy, Krym będzie częścią Rosji, na okupowanych terenach na wschodzie Ukrainy powstaną republiki ługańska i doniecka, których status zostanie zatwierdzony przez ukraińską konstytucję. Wszyscy będą zadowoleni – Poroszenko, inni oligarchowie, Moskwa, Zachód. Wszyscy poza Ukraińcami – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie Prawego Sektora.

We wtorek lider Prawego Sektora Dmytro Jarosz zebrał około 3 tys. zwolenników ugrupowania w centrum Kijowa pod hasłem „Precz z władzą zdrajców". Uczestnicy wiecu domagali się przeprowadzenia ogólnoukraińskiego plebiscytu ws. wotum nieufności wobec rządzących, a przede wszystkim wobec prezydenta. Jarosz, który dowodzi batalionem ochotników walczących w Donbasie z prorosyjskimi separatystami, oświadczył, że „wojna, którą Rosja prowadzi na Ukrainie powinna zostać nazwana po imieniu, a nie operacją antyterrorystyczną". PS domaga się, by podczas referendum Ukraińcy poparli całkowitą blokadę samozwańczych republik Donbasu oraz opowiedzieli się za legalizacją oddziałów ochotniczych.

- Kremlowi się opłaca, byśmy spokojnie współistnieli z reżimem Poroszenki i nie siali zamętu. Wszystko dlatego, że stabilność reżimu Poroszenki to gwarancja realizacji interesów Moskwy – twierdzą w Prawym Sektorze.

Pomysł PS o przeprowadzeniu referendum skrytykował lider Bloku Petra Poroszenki Jurij Łucenko. – Nie podoba mi się pomysł jakiegokolwiek referendum. Tym bardziej, jeśli ten pomysł rzucają ludzie, którzy przychodzą uzbrojeni do centrum stolicy – powiedział Łucenko.