Po raz pierwszy od czasów ogłoszenia w Turcji republiki w 1923 roku przez Mustafę Kemala Ataturka Ankara przeprowadzi wybory przed terminem. Miesiące po czerwcowym głosowaniu poświęcone były na zbudowanie jakiejś koalicji rządzącej, ponieważ prezydencka Partia Sprawiedliwości i Rozwoju utraciła w nich większość.
Sam prezydent chciał zdobyć w czerwcowym głosowaniu większość pozwalającą mu na zmianę konstytucji. Po 13 latach stania na czele rządu wygrał w 2014 roku pierwsze w historii Turcji powszechne wybory prezydenckie. Jednak szef państwa ma w większości ceremonialne kompetencje, Erdogan chciał to zmienić i znów być w centrum życia politycznego.
Tymczasem w czerwcu wyborcy na to nie pozwolili, zmęczeni rządami jego partii, skandalami korupcyjnymi, narastającym kryzysem gospodarczym, ale też brakiem efektów w rozmowach pokojowych z nielegalnymi ugrupowaniami kurdyjskimi. Liczba głosów dla Partii Sprawiedliwości zmniejszyła się z 50 proc. w 2011 roku do 41 proc. w czerwcu.
Również po raz pierwszy w historii kraju Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) związana z mniejszością kurdyjską przekroczyła progi etnicznego getta i zdobyła uznanie wśród młodych Turków jako partia lewicowa. Niewielkie zwycięstwo HDP postawiło na głowie polityczną scenę kraju, uniemożliwiając Erdoganowi realizację jego ambitnych planów.
Teraz premier Ahmet Davutoglu rozpoczął formowanie – pierwszy raz w historii republiki – rządu tymczasowego. I znów pierwszy raz w jej historii w skład gabinetu może wejść przedstawiciel ugrupowania prokurdyjskiego.