Według Seulu maszyny wysyłane na polecenie Pjongjangu przedzierają się przez granicę na 38. Równoleżniku. Japonia w międzyczasie dolewa oliwy do ognia i na chwilę przed ważnym spotkaniem prezydent Park z prezydentem Chin, Xi Jinpngiem, które może przyczynić się do załagodzenia sporów zarówno z Północą jak i z Japonią, porównuje panią prezydent do koreańskiej królowej sprzed wieków zamordowanej przez Japończyków.
Sytuacja, jak zwykle w tym rejonie, zachowuje się zgodnie z prawami termodynamiki. Jego stopień nieuporządkowania, swoista entropia, nigdy nie dąży do zera. Seul dopiero co oskarżył Pjongjang o wysyłanie podejrzanych dronów szpiegujących ponad pilnie strzeżoną granicą. Sytuacja miała mieć miejsce niedługo po zakończeniu trudnych rozmów porozumiewawczych po ostatnim kryzysie.
Pierwszy dron został złapany na radarze 22 sierpnia nad strefą zdemilitaryzowaną. Kilkukrotnie zamierzał wedrzeć się na terytorium Południa, nie udało się go przechwycić. Według południowokoreańskiej agencji misja miała na celu rozpoznanie przygotowania Seulu do ewentualnego ataku z Północy. Z dronem nie poradził sobie ani helikopter, ani myśliwiec.
Jeszcze przed rokiem, we wrześniu 2014 pewien południowokoreański rybak znalazł przypadkiem na wybrzeżu morza Żółtego fragmenty rozbitego drona wysłanego znad spornego równoleżnika. Bezzałogowe maszyny rozbijały się także lecąc z Północy kilkukrotnie wcześniej. Korea Kima wypiera się oskarżeń i jak zwykle udaje, że nie jest adresatem pretensji. Co więcej, nie uspokajają Południa także ostatnie poczynania japońskich mediów, które sięgają po drażliwe karty starych dziejów, by znowu wzniecić zamęt.
Tym razem dziennik Sankei Shimbun zamieścił w swoim serwisie internetowym artykuł, w którym obecna prezydent Park Geun-hye porównywana jest do królowej Min, koreańskiej władczyni z dynastii Joseon. W tym zabiegu chodziło o przypomnienie faktu, że władczyni z półwyspu została zgładzona przez zabójców z archipelagu, ale przecież nawet stare zadrażnienia nie powinny obecnie służyć do wzniecania nowych pożarów na polu dyplomacji. Nie pierwszy raz gazeta Sankei wypowiada się w niepochlebny sposób o Park.