Wydarzenie będzie wyreżyserowane tak jak cała publiczna aktywność królowej: perfekcyjnie. Buckingham Palace wyliczył, że kluczowa chwila nastąpi w środę kilkanaście minut po piątej po południu, gdy monarchini będzie kończyła pić tradycyjną herbatę. Początkowo Elżbieta chciała świętować tylko w gronie najbliższych: obok interesu państwa rodzina była dla niej zawsze niezwykle ważna. Ostatecznie zgodziła się na wygłoszenie krótkiego przemówienia do narodu.
Poddani królowej, którzy poza Wielką Brytanią są rozsiani w 15 innych krajach, od Australii po Kanadę, przez tych sześć dekad najwyraźniej nie znudzili się Elżbietą. Na samych Wyspach aż 90 proc. ankietowanych uważa, że właściwie wypełnia swoje obowiązki. Więcej: w sondażu przeprowadzonym dla „Timesa" aż 26 proc. Brytyjczyków uznało ją za najważniejszą monarchinię w historii kraju, zdecydowanie więcej niż Elżbietę I (13 proc.) i Wiktorię (12 proc.).
– To zdecydowana przesada, która wynika z zacierania się w powszechnym odczuciu wydarzeń z przeszłości. Elżebieta II ma tylko ceremonialne uprawnienia, jej wpływ na historię kraju jest więc z konieczności o wiele bardziej ograniczony od wpływu poprzedniczek – mówi „Rz" Graham Sinclair Walker, profesor politologii na Queen's University w Belfaście.
Źródła popularności królowej dopatruje się on gdzie indziej.
– Jest niezwykle godna, odpowiada powszechnemu wizerunkowi monarchy. Dla ludzi stała się stałym punktem odniesienia w niespokojnych czasach, a także wspomnieniem okresu wielkości, imperium. Elżbieta, która bardzo dużo podróżuje, jest ważnym łącznikiem między Wielką Brytanią a jej dawnymi koloniami. Ale z drugiej strony większość Brytyjczyków traktuje instytucję monarchii z przymrużeniem oka, jako spektakl, który przynosi dochody państwu – tłumaczy Walker.