FSB nie podało do publicznej wiadomości, dlaczego powinien on opuścić Rosję. Powołało się jedynie na ustawę „Procedura wjazdu i wyjazdu z Rosyjskiej Federacji", która stanowi, że cudzoziemiec może zostać deportowany, gdy zagraża m.in. obronności i bezpieczeństwu kraju, porządkowi publicznemu czy moralności (mieszkańców).
„W jaki sposób może zagrażać człowiek, który uczy nas, co to jest miłość, współczucie i bezinteresowna pomoc innym?" – pytają autorzy petycji do prezydenta Putina domagający się cofnięcia nakazu deportacji.
Kontrwywiad nakazał buddyjskiemu nauczycielowi opuszczenie kraju do 26 września, lecz termin przedłużono, ponieważ złożył odwołanie do sądu. Ostatecznie powinien wyjechać 9 października i miałby dożywotni zakaz wjazdu. Wykorzystując ten czas, buddyści z różnych części Rosji próbują wywrzeć presję na władze, by same cofnęły decyzję.
Shiwalha Rinpoche od 14 lat przyjeżdżał, a od siedmiu mieszkał w buddyjskiej Tuwie, republice autonomicznej na pograniczu z Mongolią. Pod naciskiem wzburzonych wiernych jej prezydent zażądał od miejscowego przedstawicielstwa FSB, by anulowało decyzję, ale w odpowiedzi usłyszał, że „nie podjęto jej w Tuwie". Była to sugestia, że rozkaz nadszedł z Moskwy, jednak nie wiadomo, dlaczego została podjęta. Buddyści z Moskwy sugerują, że stało się tak pod naciskiem Chin zwalczających dalajlamę. Ponadto Tuwa znajduje się blisko chińskiego terytorium.
Buddyjski nauczyciel przybył do Rosji właśnie na polecenie Dalajlamy XIV, który uznał w nim wcielenie buriackiego duchownego Shiwalhy – uciekiniera z ZSRR, który znalazł schronienie w Tybecie. W obecnej akcji protestacyjnej przeciw jego deportacji uczestniczą buddyści zarówno z Tuwy, jak i Buriacji oraz dużych miast centralnej Rosji. W Buriacji list protestacyjny przekazano bliskiemu Kremlowi piosenkarzowi Josifowi Kobzonowi – który objęty jest sankcjami unijnymi za popieranie agresji na Ukrainie oraz ma zakaz wjazdu do Izraela za związki z rosyjską mafią.