Kręta droga Niemiec i Francji do Moskwy

Rosja wyszła z dyplomatycznej izolacji na kontynencie europejskim. Politycy z Berlina i Paryża szukają porozumienia z Kremlem.

Publikacja: 29.10.2015 19:59

Kręta droga Niemiec i Francji do Moskwy

Foto: AFP

W ciągu dwóch dni do rosyjskiej stolicy przyjechali wicekanclerz Niemiec i jednocześnie lider partii socjaldemokratycznej Sigmar Gabriel oraz były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Władimir Putin rozmawiał z politykami, którzy mogą objąć przywództwo w swoich krajach w 2017 roku.

Zarówno w Niemczech, jak i we Francji odbędą się wtedy wybory. Obecni przywódcy obu krajów (prezydent Francois Hollande i kanclerz Angela Merkel) tracą popularność i będą mieli duży problem z wygraniem kolejnej kadencji. Wicekanclerz Gabriel w wywiadzie dla „Sterna" już ogłosił, że zamierza kandydować w najbliższych wyborach. Sarkozy niczego nie musi ogłaszać, jest naturalnym kontrkandydatem urzędującego prezydenta.

Formalnym jednak powodem wizyty Sigmara Gabriela w Moskwie były kwestie energetyczne. W niemieckim rządzie jest ministrem energetyki odpowiedzialnym m.in. za wspieranie eksportowej ekspansji niemieckich firm. W rosyjskiej stolicy rozmawiał więc o budowie kolejnego bałtyckiego gazociągu, Nord Stream 2. Niemieckie koncerny E.ON, BASF/Wintershall, brytyjski Shell, francuski Engie i austriacki OMV już podpisały z Gazpromem umowę o jego budowie.

„Uważamy, że Nord Stream 2 będzie krokiem w kierunku dywersyfikacji (dostaw gazu)" – powiedział rzecznik niemieckiego resortu energetyki, w czasie gdy jego szef rozmawiał w Moskwie. Ale Gabriel usłyszał na Kremlu, że teraz jest kolej na Niemcy i Unię Europejską: pierwsi powinni na szczeblu państwowym poprzeć decyzję o jego budowie, a Bruksela – uznać, że nie narusza unijnego ustawodawstwa antymonopolowego.

Jednakże właśnie w Brukseli wicekanclerz i niemieckie koncerny natknęły się na niemiecki opór. Na wniosek m.in. eurodeputowanego Elmara Broka parlament wezwał Komisję Europejską, by bardzo dokładnie zbadała, czy projekt nie narusza prawa antymonopolowego i to z uwzględnieniem „interesów państw trzecich" – w tym wypadku Ukrainy. A gazociąg jest właśnie jednym z rosyjskich projektów mających na celu ominięcie ukraińskiego terytorium.

Jednak Berlin znajduje się pod dużym naciskiem własnych kręgów biznesu, a ostatnio również konieczności ekonomicznych. Niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble zasugerował bowiem, że budżet na 2016 rok będzie deficytowy – po raz pierwszy od dwóch lat. Powodem są wydatki na zarządzanie kryzysem imigracyjnym, sięgające 10 mld euro. W tej sytuacji polepszenie stosunków z Moskwą i jej rynkiem jest bardzo pożądane.

Kremlowi również na tym zależy, ponieważ 2016 jest ostatnim rokiem, w którym rosnące wydatki na konfrontacje z Zachodem można finansować z funduszy rezerwowych (w których są pieniądze zaoszczędzone w czasie boomu energetycznego) – potem zasoby się skończą.

Jednak jakiekolwiek zbliżenie gospodarcze nie jest możliwe bez zniesienia europejskich sankcji. Od końca września wicekanclerz Gabriel zaczął publicznie występować z wezwaniami do ich zniesienia i pojednania z Kremlem. „Należy porzucić ciągłe próby izolowania Rosji, należy zaprzestać ciągłego ideologicznego biczowania Rosji, ciągłych poszukiwań potencjału do nowego konfliktu" – mówił na początku października na zjeździe własnej partii.

Gwałtowna krytyka, z jaką spotkał się w Niemczech, sprawiła, że zaczął zapewniać, iż nie nawołuje do zniesienia sankcji, dopóki na Ukrainie nie zostaną wypełnione mińskie porozumienia pokojowe. W czasie rozmowy na Kremlu przekonywał, że najważniejsze jest oddanie całości granicy ukraińsko-rosyjskiej pod kontrolę Kijowa (obecnie nad jej częścią panują separatyści). Mimo to część polityków w Berlinie zaczęła podejrzewać, że wicekanclerz zaczyna prowadzić „własną politykę zagraniczną, alternatywną wobec obecnej".

Jednakże amerykański ośrodek analityczny Stratfor sugeruje, że Gabriel prowadzi swą politykę w zgodzie z Angelą Merkel, która również wcześniej napomykała o możliwości zniesienia sankcji. Taką decyzję jednak przywódcy Unii będą podejmowali dopiero pod koniec stycznia. „Berlin prawdopodobnie próbuje odsunąć na później debatę o sankcjach (...) uważając że może zajmować się tylko jednym kryzysem naraz (napływem migrantów)" – sądzi Stratfor.

W ciągu dwóch dni do rosyjskiej stolicy przyjechali wicekanclerz Niemiec i jednocześnie lider partii socjaldemokratycznej Sigmar Gabriel oraz były prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Władimir Putin rozmawiał z politykami, którzy mogą objąć przywództwo w swoich krajach w 2017 roku.

Zarówno w Niemczech, jak i we Francji odbędą się wtedy wybory. Obecni przywódcy obu krajów (prezydent Francois Hollande i kanclerz Angela Merkel) tracą popularność i będą mieli duży problem z wygraniem kolejnej kadencji. Wicekanclerz Gabriel w wywiadzie dla „Sterna" już ogłosił, że zamierza kandydować w najbliższych wyborach. Sarkozy niczego nie musi ogłaszać, jest naturalnym kontrkandydatem urzędującego prezydenta.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 957
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 956
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 955