Johnson zasłynął do tej pory jako człowiek, który wprowadził do Londynu rowery publiczne i spowodował, że mieszkańcy stolicy Wielkiej Brytanii się na nie przesiedli. Podczas ostatniej wizyty w Japonii głośno było o tym, jak zdarzyło mu się staranować kilkuletniego chłopczyka na boisku, podczas pokazowego meczu rugby. Burmistrz nic sobie nie robi z ewentualnych słów krytyki i konsekwentnie buduje swój bezkompromisowy wizerunek. Tym razem nawiązuje do spraw, które najbardziej niepokoją Europejczyków.
Wg Johnsona Zachód powinien sprzymierzyć się z prezydentem Syrii oraz Władimirem Putinem i wytoczyć największe działa wobec Daesh. Uważa, że niedawne zapewnienia brytyjskiego premiera o tym, że na ogarniętym walkami terenie ponad 70 tys. bojowników będzie w stanie dołączyć do koalicji, są przesadzone.
Johnson powątpiewa w te szacunki i twierdzi, że z pewnością w tej grupie można by znaleźć wielu takich, którzy prędzej czy później zaczęliby sympatyzować z Al Kaidą. Dlatego właśnie, jego zdaniem, należałoby połączyć siły z tym, kogo teoretycznie Zachód chciałby usunąć, czyli Baszarem Al-Assadem.
Dodatkowo jako kolejnego ważnego sojusznika w nowej walce Johnson wskazuje Putina. Przyznaje, że nie ma najmniejszych wątpliwości odnośnie poparcia dla odzyskania przez rosyjskich i syryjskich żołnierzy z sił rządowych historycznych miejsc jak Palmira.
Nie oznacza to jednak wsparcia bezkrytycznego dla tego, co symbolizuje sobą Rosja. Sojusz byłby chwilowy, ponieważ wymaga tego sytuacja. Burmistrz Londynu cytował Winstona Churchilla, który po napaści Hitlera na Związek Radziecki musiał zweryfikować swoją niechęć do komunizmu.