Dla brytyjskiego premiera sprawa jest kluczowa. Jeśli nie przekona wyborców, że opanował ogromny napływ imigrantów (przeszło 300 tys. osób rocznie netto), Cameron zapewne przegra referendum w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w Unii. Głosowanie ma się odbyć przed końcem 2017 r. Jednak w ciągu sześciu miesięcy udział zwolenników Unii spadł do 48 proc., podczas gdy przeciwników wzrósł z 33 do 39 proc.
– Jesteśmy otwarci na kompromis, chcemy, rzecz jasna, aby Wielka Brytania pozostała w Unii. Ale nie możemy się zgodzić na rozwiązania, które będą dyskryminowały obywateli innych krajów Wspólnoty w stosunku do Brytyjczyków. Dlatego chcemy wysłuchać, jakie rozwiązanie proponuje David Cameron – mówi „Rz" minister ds. europejskich Konrad Szymański.
W wysłanym miesiąc temu do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska liście Cameron zaproponował, aby nowi przyjezdni przez pierwsze cztery lata pracy byli pozbawieni w pracy większości subwencji socjalnych. Ale to rozwiązanie zostało odrzucone.
– To jest stanowisko nie tylko Polski, ale także wielu innych krajów członkowskich i Komisji Europejskiej – mówi Szymański.
Porażka Camerona oznacza, że porozumienie w sprawie nowych warunków członkostwa kraju w Unii nie zostanie osiągnięte na szczycie w Brukseli 17 grudnia, ale najwcześniej w lutym przyszłego roku. Premierowi zależy na czasie, bo chce wykorzystać dobrą dla torysów dynamikę po niespodziewanym sukcesie w wyborach parlamentarnych w maju.