Rosyjskie wizyty przyjaźni berlińskiego policjanta

Niemiecka skrajna prawica jest coraz częściej prorosyjska, czego dowodem jest ujawniony właśnie skandal w stołecznej policji.

Publikacja: 16.11.2022 03:00

Rosyjskie wizyty przyjaźni berlińskiego policjanta

Foto: AdobeStock

Policja w Berlinie zainteresowała się swym pracownikiem Michaelem B. w chwili, gdy otrzymała od kontrwywiadu zdjęcia, z których wynikało, że odbywał prywatne podróże na Białoruś i do Rosji. Powinien je zgłaszać przełożonym, czego jednak nie czynił. Wkrótce wyszło na jaw, czym zajmował się Michael B. – informacje na ten temat podały publiczna telewizja ARD oraz tygodnik „Die Zeit” we współpracy z niezależnym rosyjskim portalem „Meduza”.

Michael B. jest sympatykiem separatystów, którzy przy pomocy Kremla walczyli o przyłączenie ukraińskiego Donbasu do Rosji i stąd jego podróże do przyjaciół w Rosji i na Białorusi. Nie czynił tajemnic ze swych sympatii, umieszczając posty na stronie rasistowskiej organizacji Pegida, w rosyjskim „Sputnik News” czy kanałach populistyczno-prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W wolnych chwilach prowadził grupę karate… w Bundestagu.

Wspólnie z grupą przyjaciół założył organizację Stowarzyszenie Przyjaźni Narodów. Utrzymywała ona bliskie więzi z rosyjską paramilitarną organizacją Wielka Armia Donu, która brała udział w walkach w Ukrainie po aneksji Krymu. Z tego też powodu członkowie stowarzyszenia Michaela B. nazywali się kozakami lub gwardzistami. Sam jego twórca dorobił się nawet tytułu atamana. Jak pisał w odezwie do członków stowarzyszenia, pozbawienie prawa do samostanowienia ludności rosyjskojęzycznej w Donbasie „jest i pozostanie ludobójstwem ludności urodzonej w Rosji we wschodniej Ukrainie”. Dokładnie takich samych słów użył Władimir Putin, uzasadniając inwazję na Ukrainę.

Czytaj więcej

Szef wywiadu Niemiec: Rosja to burza, Chiny to zmiana klimatyczna

Cała sprawa wygląda kuriozalnie i niemiecki wymiar sprawiedliwości nie wie, co począć. Na razie przeciwko Michaelowi B. wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Nie ma jednak twardych dowodów, że współpracując z siecią prawicowych ekstremistów Nordkreuz, dopuścił się czynów karalnych. Wszyscy są ideologicznie i emocjonalnie związani z AfD, z której politykami spotykali się w prawosławnym klasztorze w Götschendorf w Brandenburgii.

– Liczba zwolenników skrajnej prawicy w niemieckich agencjach bezpieczeństwa jest przerażająca – oświadczył wiosną tego roku Thomas Haldenwang, szef Urzędu Ochrony Konstytucji, czyli niemieckiego kontrwywiadu, przedstawiając raport na ten temat. Wynika z niego, że między lipcem 2018 r. a czerwcem 2021 r. 327 funkcjonariuszom udowodniono działania naruszające „wolnościowy, demokratyczny porządek”. To zwolennicy takich organizacji, jak Obywatele Rzeszy (Reichsbürger) czy Samozarządzający (Selbstverwalter), które negują istnienie państwa w obecnej formie. Zdaniem Haldenwanga ogromny wpływ na nastroje w całym skrajnie prawicowym środowisku ma AfD.

Partia ta od dawna nie kryje zauroczenia putinowską Rosją. Jest przeciwna dostawom broni do Ukrainy i sankcjom przeciwko Moskwie.

„Nasz kraj przede wszystkim” – głosi AfD, której szef Tino Chrupalla domaga się naprawy obu nitek gazociągu Nord Stream i zapewnienia dostaw rosyjskiego gazu. Niemal dwa lata temu był podejmowany obiadem przez ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa. Wcześniej do Moskwy zaproszono delegację AfD z jej ówczesną szefową Frauke Petry. Dla niemieckich gości rosyjska Duma wynajęła nawet prywatny odrzutowiec za 25 tys. euro. To przynosi dzisiaj owoce, zwłaszcza na obszarach byłej NRD.

Prawicowy populizm AfD oddalił się już nieco od neonazistowskich korzeni. – Dzisiaj wchodzi bez przeszkód na pole, które opuściła CDU, zwłaszcza po porażce wyborczej. Korzysta ze skutków fiaska energetycznej polityki poprzednich rządów kierowanych przez CDU. Wielu nowych zwolenników AfD wywodzi się właśnie z kręgów chrześcijańskiej demokracji – tłumaczy „Rzeczpospolitej” prof. Werner Patzelt, znawca środowiska populistycznej prawicy.

Policja w Berlinie zainteresowała się swym pracownikiem Michaelem B. w chwili, gdy otrzymała od kontrwywiadu zdjęcia, z których wynikało, że odbywał prywatne podróże na Białoruś i do Rosji. Powinien je zgłaszać przełożonym, czego jednak nie czynił. Wkrótce wyszło na jaw, czym zajmował się Michael B. – informacje na ten temat podały publiczna telewizja ARD oraz tygodnik „Die Zeit” we współpracy z niezależnym rosyjskim portalem „Meduza”.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach
Polityka
Świat zapomniał o Białorusi. Co na to przeciwnicy dyktatora?