Na Białorusi więzienia znów pełne

Kolejna fala represji przechodzi przez Białoruś. Jej ofiarami padają zarówno zatrudnieni w Akademii Nauk, jak i robotnicy. Nie ominęła też Polaków.

Publikacja: 16.11.2022 01:01

Mińsk po wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku. Aresztowano wówczas kilka tysięcy osób

Mińsk po wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku. Aresztowano wówczas kilka tysięcy osób

Foto: Siarhei LESKIEC/AFP

Obrońcy praw człowieka alarmują, że znany z represji i tortur areszt przy ul. Akreścina w Mińsku znów jest przepełniony. Adwokaci, zastrzegając anonimowość, mówią o „lawinie zatrzymań” w wielu miastach kraju. Represjami zajmuje się przede wszystkim specjalny wydział MSW ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej (GUBOPiK). „Wszyscy, których przywożą z GUBOPiK-u, są granatowi” – pisze niezależny białoruski portal Nasza Niwa. Chodzi o mocno pobitych przez milicję.

– To pokazuje, że Białoruś stała się państwem totalitarnym i kraj nie jest już w stanie wyjść z tego stanu – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Usow, znany białoruski politolog.

Czytaj więcej

Wiceszef MSZ: Białoruś i Rosja będą chciały zdestabilizować sytuację na naszej granicy

Nowy walec represji

W październiku centrum obrony praw człowieka Wiosna naliczyło 72 nowych więźniów politycznych. Ogólnie w aresztach znajduje się już ponad 1400 osób. Najnowsza fala represji dotknęła wiele niezwiązanych ze sobą środowisk. Do zatrzymań doszło nawet w Akademii Nauk – służby tropiły tam naukowców, którzy uczestniczyli w protestach w 2020 r.

Codziennie są też wydawane wyroki. We wtorek na dwa i pół roku więzienia skazano Aliaksandra Miszuka, działacza niezależnego związku zawodowego w Biełaruśkalij (jeden z filarów gospodarki Białorusi, produkuje nawozy potasowe). Jego winą było jedynie to, że przemówił w 2020 r. przed robotnikami. Strajki w wielu białoruskich przedsiębiorstwach wówczas szybko stłumiono, ale ich uczestników tropią do dziś. – Jeżeli zwykły robotnik uczestniczył w tamtych wydarzeniach, nawet biernie, nie ma szans na żadną podwyżkę czy awans – mówi „Rzeczpospolitej” pracownik jednego z ważnych stołecznych zakładów.

Mieszkaniec Homla Wiktar Ziginau usłyszał w poniedziałek wyrok dwóch lat łagrów za komentarz w opozycyjnym czacie, który zamieścił jeszcze 2020 roku. Na stronach prowadzonych przez białoruskie służby represyjne umieszczono wiele nagrań, na których zatrzymane osoby są zmuszane do publicznego przepraszania dyktatora. Można się tylko domyślać, jaka jest skala represji, gdyż w 2020 r. setki tysięcy ludzi wychodziły na ulice w różnych miastach kraju.

W poniedziałek fala rewizji odbyła się też w domach czołowych działaczy prześladowanego Związku Polaków na Białorusi, m.im. w Grodnie i Mińsku. Chodzi o aktywistów, których represje dotychczas omijały. Wszczęto kolejną już z rzędu sprawę karną i zarzuca się im „prowadzenie działalności w imieniu niezarejestrowanej organizacji”. Zarzuty takie usłyszała Renata Dziemiańczuk, zastępczyni szefowej organizacji Andżeliki Borys, która z kolei ma zarzuty w innej sprawie karnej. W areszcie od marca 2021 r. przebywa działacz mniejszości polskiej i dziennikarz Andrzej Poczobut, 28 listopada stanie przed sądem w Grodnie.

Czytaj więcej

Białoruś: Andrzej Poczobut stanie przed sądem w listopadzie

Szykują się do wojny?

Tymczasem niezależne białoruskie media donoszą, że komenda uzupełnień w Brześciu ogłosiła przetarg na druk 50 tys. wezwań, które zostaną rozesłane poborowym w przypadku ogłoszenia mobilizacji. Podobne dokumenty są drukowane również w innych regionach Białorusi. Czy po dziewięciu miesiącach wojny reżim w Mińsku dołączy do agresji przeciwko Ukrainie?

– Białorusini znajdują się w stanie niepewności i oczekiwania. Może rozpocząć się nowy etap wojny. Obecna sytuacja militarna Rosji jest kiepska i Moskwa bardzo potrzebuje otwarcia nowego frontu. Po to, by podtrzymywać dynamikę wojny i robić wrażenie, że jeszcze nie przegrała. Wrzucenie do tego piekła kilkudziesięciu tysięcy Białorusinów nie będzie dla Moskwy problemem – mówi Usow.

– Propaganda przygotowuje społeczeństwo do mobilizacji, coraz więcej rosyjskich wojskowych pojawia się na Białorusi. Ryzyko przystąpienia do wojny znacząco wzrasta. Białorusini nie chcą, by ich dzieci ginęły za Łukaszenkę, a już tym bardziej za Putina – dodaje.

Polityka
Gruzini wyszli na ulice. Protesty przeciwko ustawie o „zagranicznych agentach”
Polityka
Premier Włoch wystartuje w wyborach do europarlamentu. Ale mandatu nie przyjmie
Polityka
Hiszpania wstrzymała oddech. Czy Pedro Sanchez zrezygnuje z polityki?
Polityka
Irak będzie surowo karać za stosunki homoseksualne. "Ochrona przed moralną deprawacją"
Polityka
Berliner Zeitung: PiS zrobi z Sikorskiego rosyjskiego agenta