– Na podstawie naszych wewnętrznych danych widać zwiększoną aktywność chińskojęzycznych kampanii cyberprzestępczych w kontekście celów zlokalizowanych na terenie Rosji – poinformował „Rzeczpospolitą" rzecznik polskiego przedstawicielstwa rosyjskiego koncernu IT Kaspersky Lab.
Wcześniej głównym celem chińskich ataków były amerykańskie firmy i urzędy. Jednak we wrześniu ubiegłego roku Pekin obiecał ukrócenie tego procederu.
Słowo Chińczyka
Firmy zajmujące się bezpieczeństwem w internecie podliczyły, że w ciągu ostatnich dwóch lat chińska aktywność przeciw amerykańskim obiektom zmniejszyła się aż o 90 proc. Jednak jeszcze w lipcu 2015 roku Hillary Clinton – już wtedy prowadząca kampanię o demokratyczną nominację w wyborach prezydenckich – oskarżała Pekin o zmasowane ataki hakerskie na USA.
„Próbują się włamać do wszystkiego co się nie rusza w Ameryce" – mówiła Clinton. Według niej Chińczycy próbują „kraść tajemnice handlowe, ale też „masę informacji należących do rządu". Miesiąc przed jej gwałtownym wystąpieniem amerykańska federalna agencja ds. personelu przyznała, że hakerzy ukradli jej dane ponad 4 milionów byłych i obecnych pracowników różnych instytucji rządowych. Część ekspertów uważała jednak, że internetowi włamywacze dostali dane aż 18 milionów osób, a agencja specjalnie zaniża wielkość strat, by nie budzić paniki.
Od 2013 roku firmy i eksperci zajmujący się bezpieczeństwem komputerowym oskarżały Pekin, że rozkazał utworzyć specjalne jednostki hakerskie w chińskiej armii.