Reklama

Włochy zyskają na Brexicie?

Premier Matteo Renzi chce wzmocnić pozycję Włoch dzięki odejściu Brytyjczyków. Liczy na sojusz z Paryżem.

Aktualizacja: 23.08.2016 06:56 Publikacja: 22.08.2016 19:29

Matteo Renzi z Angelą Merkel na lotnisku w Neapolu tuż przed rozpoczęciem poniedziałkowego spotkania

Matteo Renzi z Angelą Merkel na lotnisku w Neapolu tuż przed rozpoczęciem poniedziałkowego spotkania o przyszłości UE.

Foto: AFP

Anna Słojewska z Brukseli

Brexit osłabi północną flankę w Unii Europejskiej, bo Londyn był zawsze w centrum koalicji tworzonych doraźnie przez takie kraje, jak Holandia, Dania czy Szwecja. Nie we wszystkich sprawach kraje te miały takie samo zdanie, ale w kluczowych dla przyszłości Unii mogły na siebie liczyć: wtedy, gdy chodziło o więcej wolnego handlu i otwarcia na świat, więcej dyscypliny budżetowej, mniej wspólnych rozwiązań na rynku pracy, mniej entuzjazmu w związku z dalszą integracją polityczną czy o ochronę praw państw spoza strefy euro. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE oznacza zachwianie delikatnej równowagi między Północą a Południem i konieczność tworzenia nowych aliansów.

Chcą na tym skorzystać Włochy, których ambitny premier głosi potrzebę powrotu do źródeł europejskiej integracji. Zaprosił więc do siebie w poniedziałek niemiecką kanclerz i francuskiego prezydenta, żeby porozmawiać o przyszłości Unii po Brexicie.

Miejsce wybrał tak, żeby zademonstrować, że u podstaw Unii legło nie tylko niemiecko-francuskie powojenne pojednanie, ale też myśli członków włoskiego ruchu oporu. To na leżącej w pobliżu Neapolu wyspie Ventotene Altiero Spinelli napisał w latach 1941–1944 manifest europejskich federalistów. I do tego właśnie odwołuje się włoski premier.

Przed spotkaniem oświadczył, że Europa musi przestać zajmować się tylko „finansami, bankowością i technokratycznymi regułami, ale wrócić do ideałów głoszonych przez Spinellego". – Merkel i Hollande przybywają do Włoch, bo istnieje wielka potrzeba powrotu do źródeł Unii Europejskiej – stwierdził włoski premier.

Reklama
Reklama

– Ventotene to dla premiera symbol europejskości Włoch. On chce, żeby Włochy odgrywały kluczową rolę w rozmowach o dalszej integracji – mówi „Rz" nieoficjalnie wysoki rangą włoski dyplomata.

Ale w spotkaniu nie chodzi tylko o historyczne ideały, lecz także o zasygnalizowanie pożądanego kierunku zmian w UE.

Jeśli wybór Ventotene był symboliczny jako odwołanie się do historii i znaczenia Włoch jako kraju założycielskiego UE, to równie symboliczna była decyzja Renziego, żeby po złożeniu kwiatów na grobie Spinellego na wyspie same rozmowy odbyły się na lotniskowcu „Garibaldi". To flagowa jednostka prowadzonej przez Włochów w imieniu UE operacji „Sofia", której celem jest walka z przemytnikami ludzi na Morzu Śródziemnym.

Włochy chcą, żeby UE wzięła większą odpowiedzialność za politykę imigracyjną, bo to one – obok Grecji – są głównym punktem wejścia do UE dla imigrantów zmierzających z biednych i ogarniętych wojnami krajów Afryki i Bliskiego Wschodu.

Teoretycznie tak się dzieje, bo Komisja Europejska forsuje kolejne projekty legislacji zmierzające do wspólnej polityki imigracyjnej, ale w praktyce pomysł ten spotyka się z oporem wielu państw UE, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej.

Akurat w sprawie uchodźców Rzym i Berlin mają podobne zdanie, ale już w innych kwestiach różnią się od siebie. Przede wszystkim w sprawach gospodarczych, gdzie Rzym w swoim własnym interesie postuluje złagodzenie dyscypliny budżetowej i wzajemną odpowiedzialność państw strefy euro za długi innych.

Reklama
Reklama

Również w dyskusji o przyszłości Europy po Brexicie te dwie stolice mają różne wizje. Angela Merkel nawołuje do umiaru w forsowaniu dalszej integracji, Matteo Renzi uważa, że to dobry pretekst, żeby ogłosić zwycięstwo w walce z eurosceptykami. Tutaj jest mu zdecydowanie po drodze z Paryżem, którego prezydent też chce skorzystać na Brexicie, żeby forsować francuską wizję integracji europejskiej. Z sondażu przeprowadzonego wśród polityków i ekspertów unijnych przez brukselski instytut badawczy VoteWatch wynika, że nie tylko Paryż i Berlin, ale także właśnie Rzym będą w tej walce o większe wpływy wśród wygranych.

„Uderzająca jest opinia większości badanych (75 proc.), że po Brexicie to Francja będzie najważniejszym krajem w unijnej Radzie. Zyskają też Niemcy – tak uważa 50 proc. badanych. Następnym krajem wymienianym wśród liderów są Włochy" – pisze Doru Frantescu, szef VoteWatch.

Nie chodzi tylko o wielkość, bo nikt w tym gronie nie wymienia Hiszpanii, Polski czy Rumunii, kolejnych największych pod względem ludności państw UE. Liczy się aktywność tych krajów po decyzji o Brexicie. W sondażu widać natomiast oczekiwanie, że najbardziej osłabnie pozycja Holandii, Danii i Szwecji. Te przewidywania są zgodne z wynikami innych badań przeprowadzonych przez VoteWatch, a pokazującymi, jakie były w ostatnich siedmiu latach koalicje w głosowaniach w Radzie UE. Wynikało z nich, że razem z Wielką Brytanią najczęściej głosowały właśnie te trzy kraje.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1299
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1298
Świat
Podcast „Rzecz o geopolityce”: Rosja na gospodarczej krawędzi? Koreański chaos
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1297
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1296
Reklama
Reklama