Dalajlama zadeklarował też, że chętnie spotka się z amerykańskim prezydentem po jego zaprzysiężeniu.
Żyjący na uchodźstwie przywódca Tybetańczyków podkreślił, że zawsze uważał Stany Zjednoczone jako czołowe państwo wolnego świata i dlatego nie martwią go budzące kontrowersje wypowiedzi Trumpa w czasie kampanii wyborczej.
Dalajlama podkreślił, że spodziewa się, iż polityka Trumpa jako prezydenta USA będzie "dostosowana do światowych realiów".
Wizyta Dalajlamy w Mongolii wzbudziła protesty Chin. Wizyta tybetańskiego przywódcy w Mongolii jest przez wielu obserwatorów komentowana jako test dla stosunków Ułan Bator i Pekinu w chwili, gdy mongolskie władze zabiegają w Pekinie o pożyczkę w wysokości 4,2 mld dolarów, mającą pomóc wyciągnąć kraj z głębokiej recesji.
W piątek chińskie MSZ zdecydowanie wezwało Mongolię, by nie zezwoliła dalajlamie na wizytę - dla dobra "silnego i stabilnego" rozwoju stosunków dwustronnych. Zaapelowano również, by nie ułatwiać "działalności separatystycznej 'klice' dalajlamy". Pekin "stanowczo sprzeciwia się działalności separatystycznej prowadzonej przez dalajlamę przeciwko Chinom na całym świecie" - oświadczył rzecznik chińskiej dyplomacji na konferencji prasowej.