To jest potencjalnie prawdziwe. Jeśli byśmy się ograniczyli do tych aspektów w deklaracji rzymskiej – to pewnie tak wyglądałaby wstępna mapa synergii i napięć. Ale biorąc pod uwagę doświadczenia z piątkowego szczyt UE na Malcie, kiedy państwa członkowskie bardzo gładko, ale też bardzo konkretnie podjęły decyzje o wspólnym instrumentarium w zakresie ochrony granic zewnętrznych Unii i kontroli przepływów migracyjnych na granicy południowej, to obraz jest nieco inny. I to powinno być intensywnie przestudiowane przez wszystkich, którzy narzekają na problem rozdźwięku w zakresie polityki migracyjnej. Doświadczenie z Malty pokazuje, że jeśli wszystkie państwa razem określą sobie problem, jakim jest kryzys migracyjny, niekontrolowany napływ imigrantów, i dobiorą na zasadzie konsensusu środki, którymi chcą temu zaradzić, to mogą działać niezwykle skutecznie. Ale jeśli państwa nie są skłonne uznać, że nie wszystkie środki cieszą się poparciem wszystkich krajów członkowskich i chcą napięcie polityczne graniczące z kryzysem utrzymywać przez miesiące czy lata, to wybór należy do nich. Polska jest gotowa do kompromisu, tylko ten kompromis musi brać pod uwagę nasze oczekiwania. To jest naturalne w negocjacjach.
Kompromis z naszej strony może też dotyczyć redystrybucji uchodźców?
Alokacje czy relokacje to są pomysły, który nie przyniosły żadnego rozwiązania. W Europie nie ma miejsca dla 60 mln ludzi z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, którzy na skutek różnych kryzysów opuścili swój dom. To jest pomysł, który będzie tylko zachęcał do dalszego, niekontrolowanego napływu imigrantów do Europy, a na koniec przyniesie taką destabilizację polityczną, o jakiej nam się jeszcze nie śniło. Nie tylko więc z powodu tego, że sami nie jesteśmy zainteresowani takimi mechanizmami, ale dla dobra Europy, sugerujemy, żeby wybrać środki realistyczne. Jeśli niektóre spośród krajów członkowskich mają przekonanie, że mogą rozwijać swoje zaangażowanie w przyjmowanie uchodźców, to oczywiście wolno im to robić. Ale ukształtowanie mechanizmów zarządzania ponadnarodowego w tej dziedzinie jest samobójstwem.
Nie widzi więc tu pan kompromisu z Komisją Europejską?
Jeśli pogodzimy się z tym, że w Unii możemy robić mnóstwo rzeczy, ale nie wszystkie i nie wszystkimi instrumentami, to wyjście z tego kryzysu jest bardzo łatwe. Co więcej, po naszej stronie, w szczególności po szczycie na Malcie, grają istotną rolę dwa argumenty. Po pierwsze, decyzje tam, gdzie jest konsensus można podejmować szybko, efektywnie. Po drugie, są to środki, które naprawdę przynoszą zmiany jakościowe, jeśli chodzi o kryzys migracyjny w Europie, czego dowodem jest spadek liczby imigrantów i uchodźców przedostających się z Turcji do Grecji. Nie ma takiego wewnętrznego mechanizmu migracyjnego, który przyniósłby podobną ulgę, jak porozumienie z Turcją. Niebawem, mam nadzieję, zawrzemy porozumienie z Libią. Zamiast ideologizować tę dyskusję i obrzucać się różnymi epitetami, lepiej realistycznie wybrać sobie instrumenty, których możemy użyć, i ich użyć.
Czy zgadzamy się, aby na razie nie otwierać unijnych traktatów? Niemcy uważają, że to recepta na paraliż Wspólnoty.