Rosjanie przesadzili z propagandą

Rosyjska propaganda i dezinformacja uderzają w kolejne państwa. Rośnie presja na Brukselę, żeby stawiła temu czoła.

Aktualizacja: 16.11.2017 14:19 Publikacja: 14.11.2017 18:10

Madryt uważa, że Rosjanie ingerowali w wydarzenia w Katalonii. Na zdjęciu: nacjonaliści rosyjscy dom

Madryt uważa, że Rosjanie ingerowali w wydarzenia w Katalonii. Na zdjęciu: nacjonaliści rosyjscy domagają się w Moskwie wolności dla „narodów Hiszpanii”

Foto: AFP

Coraz więcej krajów UE jest przekonanych, że Moskwa świadomie ingeruje w ich życie polityczne, używając do tego wielkiej machiny propagandowej. Wprost i oficjalnie powiedziała o tym w poniedziałek wieczorem brytyjska premier Theresa May. Mówiła o ingerowaniu w procesy wyborcze, o hakowaniu stron duńskiego Ministerstwa Obrony czy Bundestagu. – Wiemy, co robicie, ale nie uda wam się – zapewniła May.

Nie wspomniała o brexicie, choć coraz więcej wskazuje na to, że Rosja wspierała zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Dla Moskwy każda akcja prowadząca do destabilizacji zachodniego świata warta jest poparcia. To dlatego finansuje partie eurosceptyczne, jak holenderska Partia Wolności czy francuski Front Narodowy. Rosja próbowała zdyskredytować kandydata Emmanuela Macrona w wyborach prezydenckich wiosną tego roku, co jest teraz przedmiotem wewnętrznego dochodzenia. W poniedziałek na posiedzeniu rady ministrów spraw zagranicznych UE na rosyjską ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju skarżył się minister hiszpański, jako przykład podając sytuację w Katalonii.

Oskarżona Mogherini

Te wszystkie przykłady prowadzą do większej świadomości zagrożeń płynących z Kremla, których kiedyś bały się wyłącznie państwa Europy Środkowo-Wschodniej, skandynawskie i Wielka Brytania. Teraz problemy zaczęły dotykać państw przyjaznych lub przynajmniej neutralnych wobec Rosji, jak Hiszpania czy Francja, co zwiększa szanse na stworzenie kontrofensywy.

Na razie jednak politycy i organizacje pozarządowe skarżą się, że takim wysiłkom przeciwna jest szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Najpierw, w liście z końca października, ministrowie ośmiu państw UE, w tym Polski, zaapelowali do niej o wzmożenie wysiłków, ale nie doczekali się konkretnej odpowiedzi. Kilka dni temu powstała więc tzw. deklaracja praska, pod którą podpisało się już ponad 100 polityków i przedstawicieli think tanków z 22 państw UE. Deklaracja wzywa UE do trzeźwej polityki wobec Rosji, a samą Mogherini do poważnej walki z rosyjską machiną propagandową.

– Co pół roku organizujemy w Pradze konferencje poświęcone tematowi dezinformacji rosyjskiej. I właśnie na ostatniej pod koniec października zorientowaliśmy się, że rośnie przekonanie, iż coś z tym trzeba zrobić na poziomie europejskim – mówi „Rzeczpospolitej" Jakub Janda, szef programu Kremlin Watch w czeskiej organizacji pozarządowej, który jest koordynatorem deklaracji praskiej. Przypomina, że decyzja polityczna zapadła już w marcu 2015 roku, gdy przywódcy UE postanowili stworzyć zespół zajmujący się tym problemem w ramach unijnej dyplomacji. Stratcom powstał i robi wiele dobrego, ale jego potencjał jest bardzo mały.

Trzech ekspertów i wolontariusze

W roli ekspertów pracują tam zaledwie trzy osoby, delegowane do Brukseli i opłacane przez indywidualne państwa członkowskie. Zespół stworzył sieć wolontariuszy w państwach UE i państwach Partnerstwa Wschodniego, jest ich teraz 400, co tydzień wysyłają do Brukseli raporty z przykładami rosyjskiej propagandy i dezinformacji. Na tej podstawie powstaje baza danych, a w internecie i na Twitterze fałszerstwa są prostowane. Ich praca doceniana jest przez organizacje pozarządowe i stolice UE. Jednak bez większej liczby osób i pieniędzy (w tej chwili właściwie nie ma unijnych środków na ten cel) trudno im mierzyć się ze wspieraną setkami milionów euro propagandą rosyjską.

Za każdym razem na krytykę i na apele Federica Mogherini używa dwóch argumentów. Po pierwsze, więcej powinny robić państwa UE, skoro uważają, że to problem. Po drugie, powinna dostać na to pieniądze. Jednak Jakub Janda odrzuca ten tok myślenia. – Państwa członkowskie robią wiele na własną rękę, szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej i Skandynawii. Ale potrzebna jest silna organizacja na poziomie unijnym, bo jest coraz więcej przykładów z całej Unii – mówi czeski ekspert.

Odrzuca też argument finansowy. – To wymówka ze strony Mogherini. Przecież Europejska Służba Działań Zewnętrznych ma mnóstwo pieniędzy, można je wykorzystywać na ten cel. Np. budżet przeznaczony na unijną kampanię w państwach Partnerstwa Wschodniego – uważa Janda. I twierdzi, że dodatkowe pieniądze wygospodarowane w ostatnich miesiącach na walkę z propagandą w ESDZ poszły na zespoły zajmujące się Bałkanami Zachodnimi i południowym sąsiedztwem UE, a zespół od propagandy rosyjskiej został pominięty. Deklaracja praska krytykuje również szefową unijnej dyplomacji za to, że nigdy, w żadnej wypowiedzi o propagandzie i dezinformacji, nie wymieniła Rosji. – Mogherini uważa, że Rosja jest jej potrzebna do ustabilizowania sytuacji w Syrii i nie chce psuć swoich relacji z Moskwą – mówi Janda. Pod deklaracją praską tymczasem pojawiają się kolejne nazwiska.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019