Jak zarejestrowały kamery, o 4.50 dwóch mężczyzn podjechało kradzionym skuterem pod gmach prokuratury i pod bramą podłożyło bombę składającą się z butli gazowej i trotylu. Minutę później doszło do eksplozji. Według prokuratora generalnego Kalabrii Salvatore Di Landro zamach – celowo dokonany tak, aby uniknąć ofiar – był demonstracją siły i próbą zastraszenia wymiaru sprawiedliwości. A także ostrzeżeniem, że następnym razem poleje się krew.

Władze nie lekceważą sygnału, bo pochodzi od najpotężniejszej organizacji przestępczej świata. Kalabryjska ndrangheta, głównie dzięki handlowi narkotykami, obraca rocznie 45 – 60 mld euro, co stanowi niemal 4 proc. włoskiego PKB. W ubiegłym roku skonfiskowano należący do mafiosów majątek o wartości pół miliarda euro. Prokurator Di Landro nie ma wątpliwości, że zamach ma związek z tym sukcesem oraz z procesami apelacyjnymi kilku mafiosów, którym poza więzieniem grozi konfiskata dóbr wartych 100 mln euro.

Prezydent Giorgio Napolitano, ministrowie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych zapewnili, że walka będzie kontynuowana. Media nie kryją jednak obaw. że znów, jak na początku lat 90., może dojść do wojny między mafią a państwem. Wówczas sycylijska cosa nostra przeprowadziła kilkadziesiąt zamachów.

[i]—Piotr Kowalczuk z Rzymu[/i]