Dwa lata temu były fajerwerki, euforia, wielkie oczekiwania. Po roku zapał Albańczyków nie osłabł. – Ale skończył się miesiąc miodowy, teraz czeka nas ciężka praca – mówiła nam wówczas jedna z najbardziej znanych kosowskich dziennikarek Jetta Xharra.
Dziś, w przededniu drugiej rocznicy, Kosowo wciąż nie ma swojego telefonicznego numeru kierunkowego i aby dodzwonić się do Prisztiny trzeba wykręcić +381 – jak do Serbii. Podobnie jest z komórkami, tyle że w tym przypadku trzeba wykręcić kod Monako (+377).
– Zjeździłem Kosowo wzdłuż i wszerz. Tam nie ma żadnej nowoczesnej infrastruktury, ani żadnych inwestycji nowoczesnego państwa. Wszystko opiera się na pomocy międzynarodowej lub przemycie. Nie ma szans, by Kosowo zostało przyjęte do ONZ, gdyż na to muszą się zgodzić wszystkie wielkie mocarstwa. A takiej zgody, z powodu stanowiska Rosji i Chin, nie ma i nie będzie – mówi „Rz” prof. Zdzisław Galicki, członek Komiji Prawa Międzynarodowego ONZ i dyrektor Instytutu Prawa Międzynarodowego UW.
[srodtytul]Bez polskiej ambasady[/srodtytul]
W ciągu ostatniego roku Kosowo uznało tylko 11 nowych państw (jako ostatnie Mauritius i Malawi). Mimo olbrzymich zabiegów dyplomatycznych i wynajęcia agencji PR przez rząd to bardzo mało. Dlatego w ostatnich dniach władze w Prisztinie wysłały listy do wszystkich krajów (z wyjątkiem niemożliwych do przekonania Chin i Rosji), które go nie uznały.