Dawni menedżerowie Jukosu – kiedyś największego rosyjskiego koncernu naftowego, który Kreml doprowadził do bankructwa – czekali sześć lat, by Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zgodził się rozpatrzyć ich skargę.
Wczoraj świętowali swój wielki dzień, choć na wyrok trzeba będzie poczekać jeszcze wiele tygodni. Jednak pierwszy raz od 2004 roku ich prawnicy wreszcie mogli się spotkać w sądzie z prawnikami rosyjskich władz. Przesłuchania w Strasburgu trwały ponad cztery godziny i przyciągnęły cztery razy więcej dziennikarzy niż zwykle.
– To nasza pierwsza szansa, by o historii Jukosu opowiedzieć przed niezależnym gremium – mówił podczas wideokonferencji były szef firmy Steve Theede, który dziś mieszka w USA. Jak powiedział, z odszkodowania skorzystałoby 50 tysięcy akcjonariuszy firmy.
[srodtytul]Wyrok polityczny[/srodtytul]
Trybunał w Strasburgu nigdy nie rozpatrywał podobnej sprawy. – To przypadek bez precedensu. I nie chodzi o pieniądze, ale o aspekt polityczny – mówi „Rz” Dmitrij Gołołobow, ostatni szef departamentu prawnego Jukosu przed upadkiem firmy. Dziś mieszka w Londynie i uczy studentów prawa na Uniwersytecie Westminsterskim. Daje też gościnne prelekcje o Jukosie.