Po siedmiu latach na czele eurogrupy Jean-Claude Juncker ustąpi dziś ze stanowiska. Nowym przewodniczącym ma zostać 46-letni Jeroen Dijsselbloem, minister finansów Holandii. – To dobra kandydatura – mówił Juncker po spotkaniu z Dijsselbloemem w piątek.
Jean-Claude Juncker to pierwsza liga w unijnej polityce. Nie tylko od 2005 r. kierował pracami eurogrupy, ale jest też najdłużej urzędującym premierem – rządem Luksemburga kieruje nieprzerwanie od 1995 r. Od 1984 r. był ministrem w kolejnych gabinetach.
Przy Junckerze doświadczenie polityczne Holendra jest zerowe. Ministrem finansów jest od listopada 2012 r. Nigdy wcześniej nie pełnił żadnej funkcji wykonawczej, przez 12 lat był posłem, wcześniej urzędnikiem w Ministerstwie Rolnictwa. Jako parlamentarzysta zajmował się edukacją i problemami młodzieży. Z finansami i kryzysem strefy euro zawodowo zmaga się więc zaledwie od ponad dwóch miesięcy. Zrobił jednak wystarczająco dobre wrażenie na kolegach ministrach.
O sile jego kandydatury przesądza to, że jest Holendrem, a więc przedstawicielem jednego z ostatnich krajów wiarygodnych dla rynków finansowych. Jako człowiek Północy ma poparcie Niemiec czy Finlandii. Jednocześnie jako polityk koncyliacyjny (a od tej strony dał się już poznać), i do tego działacz lewicowej Partii Pracy, zyskał sympatię Południa. Dla Berlina, którego głos w sprawach kryzysu jest decydujący, Dijsselbloem jest bezpiecznym kandydatem, w sytuacji gdy nie mogą na to stanowisko przeforsować swojego kandydata.
W czerwcu 2012 r., gdy formalnie kończyła się kadencja Junckera, wolę szefowania eurogrupie wyraził Wolfgang Schaeuble. Jednak wtedy tę kandydaturę oprotestował prezydent Francois Hollande. Później pojawił się pomysł podzielenia kadencji między dwa potężne kraje. Szefami eurogrupy mieliby zostać minister niemiecki oraz francuski – Pierre Moscovici. Ostatecznie pomysł upadł, m.in. z tego powodu, że zbliżają się wybory w Niemczech.