Sprawa dotyczy stolarza Pera-Olova Perssona z Lysvik, w graniczącym z Norwegią regionie Värmlandii. Cztery lata temu zadzwonił do niego urzędnik z biura pośrednictwa pracy, w którym Szwed był zarejestrowany. Urzędnik powiedział, że czeka na niego praca na budowie, ale w Norwegii. Persson natychmiast skontaktował się z lokalnym związkiem zawodowym budowlańców, by poradzić się, czy musi przyjąć pracę za granicą. – Jeżeli nie chcesz, nie potrzebujesz jechać do Norwegii – padła odpowiedź. Szwed zdumiał się jednak, gdy kasa dla bezrobotnych – jako sankcję – zmniejszyła mu zasiłek.
Persson złożył skargę do sądu wojewódzkiego, potem do apelacyjnego. Oba orzekły, że kasa dla bezrobotnych nie złamała reguł. Ma bowiem prawo wymagać, by budowlaniec – po stu dniach życia na zasiłku i mimo posiadania rodziny – podjął pracę za granicą, 250 km od miejsca zamieszkania.
Szwedzki Związek Budowlańców skierował sprawę do Sądu Najwyższego. Czy jeśli zapadnie wyrok, szwedzcy bezrobotni będą zmuszeni szukać pracy np. w Polsce, jeżeli nie znajdą jej w kraju? – Według przepisów czas pracy i dojazdu do niej nie może przekraczać 12 godzin. W tym czasie można pokonać duże odległości. Ja niczego nie wykluczam – mówi „Rz” Leif Tallskog z Centralnego Urzędu Zatrudnienia AMS.