Większość mieszkających w Niemczech muzułmanów nie rozumie sposobu funkcjonowania demokracji i jest przekonana o wyższości islamskiego modelu organizacji państwa. Aż jedna piąta spośród ok. 3,5 miliona niemieckich muzułmanów akceptuje użycie przemocy dla szerzenia wiary. Jedna trzecia jest zdania, że zagrożenie dla ich religii ze strony świata zachodniego usprawiedliwia użycie siły. A połowa uważa, że muzułmanin podejmujący walkę w imieniu islamu trafia do raju. Takie wyniki badań socjologicznych wywołały wczoraj w Niemczech wielkie poruszenie.
– To bardzo niepokojące. Mamy do czynienia z wielkim niebezpieczeństwem radykalizacji – ostrzega szef MSW Wolfgang Schäuble. Jak się okazuje, religia odgrywa w życiu muzułmanów coraz większą rolę. Dotyczy to także wychowanej w Niemczech młodzieży. Autorzy raportu opartego na wyczerpujących wywiadach z 1750 wyznawcami islamu dochodzą do wniosku, że 40 proc. niemieckich muzułmanów to religijni fundamentaliści kierujący się w życiu niemal wyłącznie wskazaniami wiary. Sześć procent uznano za bezwzględnie gotowych do użycia przemocy. Przy tym cztery piąte wyznawców islamu twierdzi, że nie napotyka w Niemczech praktycznie żadnych ograniczeń dotyczących praktyk religijnych. Nawet wśród muzułmanów z wyższym wykształceniem przeważa pogląd, że są ofiarami kampanii świata zachodniego przeciwko islamowi. – Jesteśmy zaskoczeni. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że mieszkający w Niemczech muzułmanie akceptują obowiązujący system konstytucyjny. Domagamy się jedynie takich samych praw, jakimi cieszą się chrześcijanie czy wyznawcy judaizmu – przekonuje Ali Kizylkaya, szef Centralnej Rady Muzułmańskiej.
Dla wielu publicystów wyniki raportu potwierdzają tezę, że dotychczasowa taktyka uległości wobec muzułmanów musi ulec zmianie. Jak pisze znany publicysta Henryk. M. Broder w książce „Hurra, wir kapitulieren” (Hurra, poddajemy się), ustępując pod naporem islamu, Niemcy zachowują się jak człowiek z powiedzenia Winstona Churchilla, który karmiąc krokodyla, ma nadzieję, że ten pożre go dopiero na samym końcu. Tym krokodylem był kiedyś komunizm, a dzisiaj jest nim islamizm – ocenia Broder.
Ponad połowa Niemców jest zdania, że między chrześcijaństwem a islamem trwa wojna cywilizacji. Jeszcze dwa lata temu większość nie dostrzegała żadnego konfliktu pomiędzy religiami.
– Trzeba powstrzymać napór islamskich fundamentalistów, dopóki nie jest za późno – głosi Udo Ufkotte, dziennikarz i autor książek o zagrożeniu islamem. Reprezentuje on zdanie tych, którzy boją się, że islam zapanuje nad światem, że starzejąca się i liberalna RFN stanie się przyczółkiem islamu w Europie, a już w 2030 roku co dziesiąty mieszkaniec Niemiec będzie muzułmaninem.