W ocenie mediów i polityków przełomem jest to, że Polska nie potępiła w czambuł niemieckich planów upamiętnienia wysiedleń i mimo że nie wspiera ich oficjalnie, nie ma nic przeciwko udziałowi polskich historyków w przygotowaniu ostatecznej koncepcji przedsięwzięcia.
– W Berlinie może powstać widoczny znak bez protestów ze strony Polski. Nie oznacza to jednak, że Niemcy mają całkowicie wolną rękę. Koncepcja przyszłego miejsca pamięci musi być zrozumiała dla Polski – ocenia Gesine Schwan, pełnomocniczka niemieckiego rządu ds. kontaktów z naszym krajem.
– Polsko-niemiecki kompromis był możliwy, gdyż udało się przekonać Warszawę, że widoczny znak nie będzie służył do fałszowania historii – ocenia Karl Georg Wellman, odpowiedzialny w CDU za kontakty z Polską.
Niemcy zgodzili się też na udział w organizacji Muzeum Wojny i Pokoju w XX wieku w Gdańsku. Pomysł zaprezentował w grudniu Donald Tusk. Pierwotnie miał być alternatywą dla widocznego znaku. Obecnie ma być niejako jego uzupełnieniem. Niejedynym. Niemiecka fundacja Topografia Terroru przygotowuje w centrum Berlina wystawę o polskiej martyrologii wojennej. Będzie gotowa w przyszłym roku, w 70. rocznicę niemieckiej napaści na Polskę.
Wellman proponuje także skonkretyzowanie idei utworzenia w Berlinie ośrodka spotkań polsko-niemieckich. – Mógłby być siedzibą wspólnych instytucji, jak np. organizacji zajmującej się wymianą młodzieży oraz lokum dla wystawy o „Solidarności” i jej wkładu w zjednoczenie Niemiec – tłumaczy „Rz”. Wkładem Polski w ten projekt mogłaby być niezagospodarowana do tej pory działka w Berlinie, na której przed wojną mieściła się polska ambasada.