Zacięte walki trwały cały weekend. Z jednej strony tysiące doskonale wyszkolonych tureckich żołnierzy, czołgi, transportery opancerzone, śmigłowce i nowoczesne myśliwce. Z drugiej luźne oddziały uzbrojonych w granatniki i kałasznikowy rebeliantów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
W starciu na otwartym polu Kurdowie nie mieliby żadnych szans. Nie przez przypadek jednak wybrali właśnie bezludne, górzyste tereny północnego Iraku na miejsce swoich baz. To doskonały teatr działań dla znających każdy przesmyk i każde zbocze partyzantów. Przekonała się o tym załoga tureckiego śmigłowca bojowego Cobra, który został zestrzelony w sobotę w nadgranicznym regionie. Nie wiadomo, ilu żołnierzy znajdowało się na pokładzie maszyny. PKK twierdzi, że podczas trwających od piątku walk udało jej się zabić w sumie kilkudziesięciu Turków (Ankara przyznaje się do straty kilkunastu żołnierzy). Poważne straty ponieśli również kurdyjscy separatyści. W trakcie weekendu tureccy żołnierze zastrzelili co najmniej 120 bojowników. Wielu innych mogło zginąć w atakach lotniczych i w wyniku prowadzonego 24 godziny na dobę ostrzału artyleryjskiego wymierzonego w ich pozycje.
W niedzielę turecka armia zdecydowała się na dokonanie brawurowego ataku na jeden z największych bastionów rebeliantów w regionie Hakurk. Aby okrążyć Kurdów w kilku miejscach, zrzucone zostały oddziały spadochroniarzy. W akcji wzięły udział również bombowce i 60 czołgów, które wdarły się około 20 kilometrów w głąb irackiego terytorium.Walki toczą się w ekstremalnych warunkach. W górach północnego Iraku utrzymuje się temperatura znacznie poniżej zera, żołnierze obu stron muszą pokonywać wysokie zaspy śnieżne.
Turecka armia pokazała wczoraj pierwsze zdjęcia z rejonu walk. Ukazują żołnierzy w białych, maskujących strojach ostrzeliwujących niewidoczny cel na zboczu ośnieżonej góry. – Bombardujemy ich z lądu i powietrza. Walki stają się coraz cięższe – mówił w niedzielę rzecznik tureckiej armii. Agencja Reutera podała, że na teren północnego Iraku przerzucono już 16 tys. żołnierzy. Ocenia się, że druga strona dysponuje około 4 tys. bojowników.
Eskalacja konfliktu na irackim pograniczu coraz bardziej niepokoi Amerykanów. Sekretarz obrony Robert Gates wezwał wczoraj Ankarę, aby operacja „trwała jak najkrócej” i żeby jej armia „respektowała suwerenność Iraku”. – Militarna siła to dalece nie wszystko. Turcy powinni sięgnąć również po środki dyplomatyczne i ekonomiczne – powiedział.