Tajwańczycy nie chcieli drażnić Chin

Wydarzenia w Tybecie nie przeszkodziły Tajwańczykom w oddaniu głosów w sobotnich wyborach prezydenckich na zwolennika zbliżenia z Pekinem. Może wręcz ich do tego zachęciły

Publikacja: 25.03.2008 00:50

Wybory na Tajwanie

Wybory na Tajwanie

Foto: AFP

Reprezentujący nacjonalistyczną (prochińską) partię Kuomintang Ma Jing Dziou otrzymał 58 proc. głosów, jego rywal z rządzącej dotąd Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) Frank Siedo – 41 proc. W wyborach od geopolityki ważniejsza była gospodarka i walka z korupcją. Ludzie po prostu mieli dość nieudolnych rządów odchodzącego prezydenta Czen Szuej Biena. Ale znaczenie zwycięstwa Ma sięga daleko poza wyspę. Nieprzypadkowo tuż po ogłoszeniu wyników z gratulacjami zadzwonił uradowany George W. Bush.

Tajwan to nie tylko ważna gospodarka, ale i jeden z największych potencjalnych punktów zapalnych w świecie. Krzyżują się tu interesy bezpieczeństwa Chin, USA i Japonii. Od czasu, gdy w 1949 roku wyparty przez komunistów z kontynentu rząd Kuomintangu schronił się na wyspie, w Cieśninie Tajwańskiej trwa narastający stan niebezpiecznego „niedookreślenia”. Pekin uważa wyspę za prowincję Chin „chwilowo poza kontrolą rządu centralnego”. Tajwańczycy nie chcą słyszeć o zwierzchnictwie, nawet symbolicznym, Pekinu z tej prostej przyczyny, że przyzwyczaili się do rozległych swobód obywatelskich i niespecjalnie mają ochotę oddać je w ręce Komunistycznej Partii Chin. Na wyspie wyrastają kolejne pokolenia ludzi, których z kontynentem zupełnie nic nie łączy. Po obu stronach cieśniny żyją coraz bardziej różne społeczeństwa.

Mimo to większość Tajwańczyków nie chce konfliktu w imię formalnego oderwania się od Chin. Wolą utrzymać wygodny status quo, a rozwiązanie problemu odsunąć na później. Tak właśnie należy rozumieć wybór Ma, który obiecał rozmowy z Pekinem, przywrócenie bezpośrednich połączeń lotniczych między Tajwanem a Chinami i złagodzenie ograniczeń wjazdowych dla turystów z kontynentu.

Odetchnęli nie tylko przywódcy w Pekinie, ale i oficjele w Waszyngtonie. Czen był dla Amerykanów wielce kłopotliwym partnerem. Z jednej strony trudno było odwrócić się do niego plecami – to w końcu były bohater ruchu demokratycznego, który jako pierwszy opozycjonista przełamał monopol Kuomintangu na władzę. Z drugiej, polityczne wolty Czena nierzadko przyprawiały administrację Busha o palpitacje serca – szczególnie, gdy prowokująco wywijał zapowiedziami różnego rodzaju niepodległościowych inicjatyw. A ostatnią rzeczą, jakiej Ameryka dziś potrzebuje, jest konflikt z Chinami, na przykład o Tajwan.

Jak jednak twierdzi amerykański ekspert Dan Blumenthal, wielkiego przełomu w relacjach w Cieśninie Tajwańskiej w związku z wyborami nie należy się spodziewać. Sam Ma stwierdził w sobotę, że zjednoczenie obu państw pod sztandarem Chin nie będzie przedmiotem negocjacji. Określił też Chiny jako „wciąż największe zagrożenie dla bezpieczeństwa” Tajwanu, przypominając o tysiącu chińskich rakiet wycelowanych w wyspę.

W końcówce kampanii pojawiły się wątpliwości, jak wyborcy zareagują na krwawe wydarzenia w Tybecie. Okazało się jednak, że tak jak Amerykanie – opinia publiczna na Tajwanie poprzestała na wyrazach oburzenia. Tajwańczycy chyba nawet chętniej głosowali na Ma, zdając sobie sprawę, że Pekinu lepiej nie drażnić.

Wydarzenia w Tybecie przypomniały jednak, jakimi metodami posługują się władze po drugiej stronie cieśniny. I tak jak Czen nie mógł znaleźć wystarczającego poparcia dla idei oderwania się od Chin, tak Ma nie znajdzie wielu entuzjastów zjednoczenia

Reprezentujący nacjonalistyczną (prochińską) partię Kuomintang Ma Jing Dziou otrzymał 58 proc. głosów, jego rywal z rządzącej dotąd Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) Frank Siedo – 41 proc. W wyborach od geopolityki ważniejsza była gospodarka i walka z korupcją. Ludzie po prostu mieli dość nieudolnych rządów odchodzącego prezydenta Czen Szuej Biena. Ale znaczenie zwycięstwa Ma sięga daleko poza wyspę. Nieprzypadkowo tuż po ogłoszeniu wyników z gratulacjami zadzwonił uradowany George W. Bush.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021