– Zgodziłam się kandydować, bo wiem, że nie jestem bez szans – oznajmiła Gesine Schwan.
Właśnie skończyła 65 lat, a za kilka miesięcy rozstaje się z urzędem rektora Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Od czterech lat pełni funkcję pełnomocnika rządu ds. kontaktów z Polską.
Wyboru kolejnego prezydenta Niemiec dokona w maju przyszłego roku Zgromadzenie Federalne składające się po połowie z posłów Bundestagu i wysłanników landów. – Liczę na głosy przedstawicieli wszystkich partii, co oznacza, że także na głosy Partii Lewicy – powiedziała Schwan.
Była to odpowiedź na znane zarzuty CDU/CSU, które powtórzyła wczoraj kanclerz Angela Merkel. Szefowa rządu nie kryła swego rozczarowania decyzją SPD, traktując ją jako zapowiedź przyszłego sojuszu socjaldemokratów i Partii Lewicy złożonej z postkomunistów z byłej NRD oraz dysydentów z SPD.
Bez głosów lewicy Gesine Schwan nie może marzyć o prezydenturze. Jej sukces mógłby okazać się więc zapowiedzią współpracy lewicy i SPD po przyszłorocznych wyborach do Bundestagu, które się odbędą cztery miesiące po elekcji prezydenta. Taki scenariusz spędza sen z oczu koalicjantom z CDU /CSU.