Jak pies z kotem, czyli kulisy rządów

Spory przywódcy państwa i szefa MSZ wstrząsają nie tylko Polską. Podobne problemy mają też Niemcy, Czesi czy Francuzi

Publikacja: 21.07.2008 04:32

Jak pies z kotem, czyli kulisy rządów

Foto: AFP

Kanclerz Angela Merkel nie daje sobie rady z ministrem spraw zagranicznych. To w Niemczech prawda wręcz oczywista, chociaż – jak twierdzi tygodnik „Der Spiegel” – na otwartą wymianę ciosów raczej nie ma co liczyć. Jednak walka między panią Merkel a wicekanclerzem i szefem dyplomacji Frankiem-Walterem Steinmeierem nie toczy się bynajmniej za zamkniętymi drzwiami.

Przykład? Ot, choćby ostatnie kontrowersje wokół wizyty kandydata demokratów na prezydenta USA Baracka Obamy w Berlinie. Pani kanclerz postawiła na swoim i gość z Ameryki nie wygłosi 24 lipca zaplanowanego przemówienia pod Bramą Brandenburską, o co zabiegał Steinmeier.

Pomiędzy resortem Steinmeiera a urzędem kanclerskim iskrzy od dawna. Kilka miesięcy temu kanclerz Angela Merkel przyjęła Dalajlamę, co wywołało gwałtowną reakcję Pekinu. Szef niemieckiej dyplomacji mówił publicznie, że postępowanie pani kanclerz to „polityka na pokaz”. „Sama decyduję, kogo przyjmuję i gdzie. Mam nadzieję, że wszyscy członkowie gabinetu są tego samego zdania” – odparła na łamach „Bilda”. Potem dała do zrozumienia, że jest oburzona spotkaniem Steinmeiera z szefem dyplomacji Syrii. Podobne różnice dotyczą polityki wobec Kuby, perspektywy członkostwa Turcji w Unii Europejskiej, a nawet Rosji. Ludzie z otoczenia kanclerz nie tają, że resort Steinmeiera nie utrzymuje należytych kontaktów z opozycją w Rosji oraz takimi organizacjami, jak na przykład Memoriał.

– W rywalizacji między panią kanclerz a ministrem spraw zagranicznych chodzi o popularność wewnątrz kraju – ocenia Cornelius Ochmann, ekspert fundacji Bertelsmanna. Niemcy są bardzo wrażliwi na to, jak są oceniani za granicą. Relacje z zagranicznych podróży niemieckich polityków są więc przedmiotem nieprzeciętnego zainteresowania. Zarówno kanclerz, jak i jej formalny zastępca starają się to wykorzystać. Tak było też w czasach poprzedniej koalicji SPD i Zielonych. Joschka Fischer, szef MSZ, nie krył ambicji przejęcia całości spraw dotyczących UE. Wszyscy jednak wiedzieli, że kanclerz Gerhard Schröder ubezwłasnowolnił swego ministra. – Schröder to kucharz, a Fischer pełni rolę kelnera – mówiono w Berlinie.

We Francji o polityce zagranicznej decyduje dziś prezydent Nicolas Sarkozy, a szef MSZ Bernard Kouchner jest mu podporządkowany. Ale Francuzi wciąż pamiętają, jak jego poprzednik Jacques Chirac spierał się z szefem dyplomacji Philippem Douste-Blazym. Minister był lekarzem, nie znał języków obcych. Regularnie mylił Tajwan z Tajlandią, a Chorwację z Kosowem. Dlatego Chirac kazał urzędnikom Pałacu Elizejskiego chodzić za nim krok w krok z magnetofonem, by potem móc prostować ewentualne gafy ministra. Ten zaś gubił dokumenty w samolotach i tłumaczył spóźnienia na posiedzenia rządu umierającym ojcem (który w rzeczywistości cieszył się dobrym zdrowiem).

Poważny konflikt wybuchł, gdy Douste-Blazy zbyt kategorycznie oskarżył Iran o budowę broni atomowej, co następnego dnia trafiło na pierwszą stronę „New York Timesa”. Minister opuścił jednak urząd dopiero po oficjalnej wizycie w Marrakeszu, kiedy hotel, w którym nocował ze swoją partnerką, wystąpił do francuskiego rządu ze skargą na zdemolowanie pokoju. Straty sięgały 30 tysięcy euro.

Również w Czechach polityka zagraniczna prowadzona przez rząd nie zawsze idzie w parze z poglądami prezydenta Vaclava Klausa. Gdy na wniosek ministra spraw zagranicznych Karla Schwarzenberga Czechy uznały niepodległość Kosowa, Klaus, który publicznie wyrażał swój sprzeciw, spotkał się z ambasadorem Serbii i powiedział mu, że jest mu wstyd.

Również, gdy Irlandczycy odrzucili w referendum traktat lizboński, prezydent Klaus nie ukrywał swojego zadowolenia. – Cała Europa powinna dziękować Irlandii – mówił. Premier Mirek Topolanek obiecywał zaś w tym czasie, że nie zmieni swojego pozytywnego stosunku do unijnego traktatu.

Kanclerz Angela Merkel nie daje sobie rady z ministrem spraw zagranicznych. To w Niemczech prawda wręcz oczywista, chociaż – jak twierdzi tygodnik „Der Spiegel” – na otwartą wymianę ciosów raczej nie ma co liczyć. Jednak walka między panią Merkel a wicekanclerzem i szefem dyplomacji Frankiem-Walterem Steinmeierem nie toczy się bynajmniej za zamkniętymi drzwiami.

Przykład? Ot, choćby ostatnie kontrowersje wokół wizyty kandydata demokratów na prezydenta USA Baracka Obamy w Berlinie. Pani kanclerz postawiła na swoim i gość z Ameryki nie wygłosi 24 lipca zaplanowanego przemówienia pod Bramą Brandenburską, o co zabiegał Steinmeier.

Pozostało 84% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 957