Ministra obrony Herve Morina, który głośno się zastanawiał, czemu ma służyć taki rejestr, ostro upomnieli premier Francois Fillon i szefowa MSW Michele Alliot-Marie.
– Czy warto – pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa naszym współobywatelom – zbierać informacje o osobach, które jedynie ubiegały się o mandat polityczny czy związkowy? – pytał publicznie Morin. Ubolewał, że nie bardzo wiadomo, do czego miałyby się przydać takie szczegółowe dane.
– Jestem zachwycona, że pan Morin stawia sobie pytania. Jaz kolei się zastanawiam, jak to możliwe, że od 1 lipca nie udało mu się zdobyć mojego numeru telefonu. Mógłby mnie spytać,o co chodzi, a ja bym go uspokoiła – odparowała minister Alliot-Marie.
– Myślę, że nie należy budzić nieuzasadnionych podejrzeń – wtórował jej premier.
1 lipca to data ogłoszenia rządowego dekretu o utworzeniu nowej bazy danych. Mają się w niej znaleźć informacje o osobach, które kiedykolwiek sprawowały, sprawują lub ubiegały się o funkcje w polityce, związkach zawodowych, instytucjach publicznych, organizacjach społecznych i religijnych lub biznesie oraz o osobach, które mogłyby naruszyć porządek, łącznie z dziećmi, które ukończyły 13. rok życia i na razie nie weszły w konflikt z prawem. – W ciągu ostatniego roku 46 procent kradzieży z użyciem przemocy i 25 procent gwałtów zostało popełnionych przez nieletnich – argumentowali zwolennicy nowego rejestru nazywanego w skrócie Edvige (Jadwiga).