Powybijane szyby, spalone kontenery na śmieci, sparaliżowana komunikacja w całym regionie Kolonii – taki jest wynik dwudniowych protestów lewicowych ugrupowań w Kolonii przeciwko kongresowi zorganizowanemu przez organizację Pro Köln (Dla Kolonii). Rannych zostało kilku policjantów. Zatrzymanych zostało też pół tysiąca demonstrantów ze środowisk lewackich i anarchistycznych. W areszcie znajduje się kilkunastu szczególnie agresywnych demonstrantów. Ich zachowanie potępił Fritz Schramma (CDU), burmistrz Kolonii, który sam występował na wiecu przeciwko inicjatywie Pro Köln.
– Staramy się zrobić w Kolonii to, co Jan III Sobieski zrobił pod Wiedniem: powstrzymać islam – przekonuje Adriana Bolchini, przewodnicząca jednej z włoskich organizacji walczących z islamizacją Europy. Rozmawiamy na malowniczym Heumarkt, rynku starego miasta w Kolonii. Z dala tysiące gardeł skandują: „Nazi raus” („Naziści wynocha”). Na szczelnie otoczonym przez policję Heumarkt przygotowano scenę z wielkim napisem „Stop islam”. – To nie prowokacja ani wezwanie do przemocy, lecz jedynie wyraz sprzeciwu przeciwko rozprzestrzenianiu się islamu w Niemczech i Europie oraz nadmiernej tolerancji – tłumaczy Manfred Rouhs z ugrupowania Pro Köln. Od lat sprzeciwia się ono budowie największego w Europie meczetu w dzielnicy Ehrenfeld.
– Musimy zjednoczyć siły, bo za chwilę będzie za późno – grzmiał ze sceny Mario Borghezio, eurodeputowany z ramienia włoskiej Ligi Północnej, były podsekretarz stanu w pierwszym rządzie Silvio Berlusconiego. Prezentował przy tym książkę Oriany Fallaci „Wściekłość i duma”, w której słynna dziennikarka udowadnia, że nie istnieje żaden umiarkowany islam, a elity polityczne Europy tolerują ekspansję islamu w imię fałszywie pojętych wartości. – To nasz manifest – powtarzał Borghezio.
Nagle ucichły głośniki, gdyż policja cofnęła zezwolenie na organizację wiecu. – Napięcie w mieście rośnie. Nie możemy ryzykować – tłumaczy rzecznik policji. Na miejsce wiecu nie udaje się przedostać grupie kilkuset uczestników kongresu antyislamskiego. Przedstawiciele europejskich ugrupowań nacjonalistycznych otoczeni przez demonstrantów nie mieli szans wydostania się z lotniska w pobliskim Bonn. Wśród nich byli Filip Dewinter, szef Vlaams Belang, dużej partii flamandzkiej z Belgii, oraz wiceprzewodniczący austriackiej Partii Wolności (FPÖ) Andreas Mölzer.
Dziesiątki tysięcy przeciwników kongresu opanowały niemal całą Kolonię. Dostępu do Heumarkt bronili przez całą noc z piątku na sobotę. Grzali się przy płonących kontenerach na śmieci. – „Precz z nazistami” – głosiły transparenty. Pod jednym z plakatów wizerunek małpy ze swastyką na ramieniu i podpis: „Nie wszyscy załapali się na ewolucję”.