Decyzję o zawarciu wartego 15,2 miliarda dolarów kontraktu podjął już amerykański Departament Stanu. Izrael na początku kupi 25 myśliwców, a następnie będzie mógł dokupić jeszcze kolejnych 50.
Według cytowanych przez „Jerusalem Post” przedstawicieli Pentagonu sprzedaż tych samolotów leży w „amerykańskim interesie narodowym” i ma na celu podtrzymanie izraelskiej przewagi technologicznej nad armiami sąsiednich krajów. – W ten sposób Izrael uzyska nowy potężny środek do obrony – powiedział Amerykanin.
Prawdopodobnie w ciągu najbliższych 30 dni zawarcie kontraktu zostanie zatwierdzone przez amerykański Kongres. Następnie przedstawiciele obu krajów podpiszą umowę, tak aby pierwsze samoloty dotarły na Bliski Wschód już w 2014 roku. To już czwarty duży kontrakt zbrojeniowy zawarty przez USA z Izraelem w ostatnim czasie. Jak przekonują amerykańscy dyplomaci, to dowód na „specjalne relacje”, jakie łączą oba kraje.
Izrael od dłuższego czasu interesował się kupnem samolotów pionowego startu, gdyż w wypadku konfliktu z krajami arabskimi spodziewa się zmasowanych ataków bombowych na swoje lotniska. F-35 ma taką możliwość, gdy jest słabo obciążony. A gdy startuje z pełnym uzbrojeniem, wystarczy mu bardzo krótki pas startowy. Co więcej, jest całkowicie niewidoczny dla większości typów radarów.
Firma Lockheed Martin zapewnia, że F-35 jest najnowocześniejszym myśliwcem, nad jakim pracują jej inżynierowie. Oczywiście znacznie nowocześniejszym niż F-16, które od Lockheeda kupiła Polska. – To tak, jakby porównać 30-letniego mercedesa z mercedesem prosto z salonu. Nie można nawet porównywać tych maszyn – powiedział „Rz” ekspert ds. lotnictwa wojskowego Tomasz Hypki.