Ustawa przewidująca kary za bluźnierstwo obowiązuje w Holandii od 1930 roku. Każdy, kto obraża Boga czy religię, lub szydzi z wiary może trafić na trzy miesiące do więzienia i grozi mu grzywna (obecnie w wysokości 70 euro). Zdaniem holenderskiego rządu jest to niesprawiedliwe wobec niewierzących. W imieniu równości ustawa ma zniknąć. O sprawie pisze portal Radionetherlands.nl.
— Sądzimy, że obowiązujące w Holandii prawo zakazujące nawoływania do przemocy i obrażania ludzi z powodu wyznawanej przez nich religii jest wystarczające. Dodatkowa ochrona wierzących w postaci kar za bluźnierstwo jest niesprawiedliwa wobec ateistów — twierdzi holenderski minister sprawiedliwości Ernst Hirsch Ballin. Według niego istniejące prawo antydyskryminacyjne chroni wszystkich obywateli — chrześcijan, muzułmanów i ateistów w podobny sposób przed prześladowaniem. W zamian za zniesienie ustawy mają zostać zaostrzone kary za dyskryminacje poszczególnych grup społecznych, bez względu na to, czy są to grupy religijne czy nie.
Decyzja rządu jest zaskoczeniem dla większości Holendrów. W 2004 roku rządząca koalicja, z dwoma największymi partiami chrześcijańskimi w składzie, chciała zaostrzyć karę za bluźnierstwo w następstwie zabójstwa holenderskiego reżysera Theo van Gogha przez muzułmańskich ekstremistów. Ówczesny minister sprawiedliwości Piet Donner uważał, że nienawiść religijna przekroczyła w Holandii wraz z morderstwem Van Gogha „granicę tego, co jest do zaakceptowania”. Zaostrzenie prawa miało uniemożliwić powstanie takich filmów jak „Uległość” van Gogha, który pokazywał złe traktowanie kobiet w muzułmańskich rodzinach.
Obecna koalicja, w której też są partie chadeckie, wybrała odwrotną strategię. Zmusił ją do tego populista Geert Wilders. Lider konserwatywno-liberalnej partii wolności (PVV) nakręcił film o islamie pod tytułem „Fitna”. Przedstawia w nim swoje poglądy na temat islamu i Koranu. Film został opublikowany w Internecie 27 marca 2008 roku i wywołał falę oburzenia wśród muzułmanów. Wilders bronił swego filmu argumentując, że jest on wyrazem wolności słowa. Poparli go liberałowie, jak i rzesza rodzimych satyryków, którzy od dawna skarżą się, że „nie wolno im szydzić z islamu”.
— Likwidacja ustawy ma pokazać, że ochrona uczuć religijnych nie jest ważniejsza niż wolność słowa. Kto potrafi zresztą ocenić, czy i kiedy Bóg czuje się obrażony? — pyta poseł partii socjalistycznej PvdA Jan de Wit.