W październiku 2006 roku rodzice wówczas dziesięcioletniego dziecka Ruth i Fernando Sacristán ujawnili publicznie, że ich syn jest prześladowany przez kolegów z klasy. Mediom pokazali nakręcony kamerą przez samych sprawców film, na którym dwóch chłopców wali go podczas przerwy po głowie, karku i plecach rękami i piórnikiem. Rodzice naliczyli 21 ciosów. Twierdzili, że ich syn cierpi tak od dwóch lat, a nauczyciele nie robią nic, by mu pomóc. Rzecznik praw dziecka i psycholog, która badała chłopca, nie mieli wątpliwości, że padł on ofiarą bullyingu.
Innego zdania był sąd w Alcobendas, do którego zwrócili się rodzice. Orzekł, że to ich syn, który wcześniej zwymyślał jednego kolegów, wywołał agresję rówieśników, a scena przedstawiona na filmie była odosobnionym wypadkiem, a nie – jak utrzymują rodzice – codzienną rutyną w klasie, do której chodził chłopiec. Sąd uznał też, że depresja, na którą – według psycholog – cierpi dziecko, może mieć różne przyczyny, niekoniecznie związane ze szkołą i z kolegami. Szkoła zaś stanowczo zaprzeczyła, że uczeń był nękany w jej murach. Sąd sprawę oddalił i obciążył Sacristánów jej kosztami.
Ci ostatni jednak się nie poddali. Odwołali się do sądu wyższej instancji. Fernando Sacristán powiedział hiszpańskiej gazecie „ABC”, że jego synowi przyznano największe odszkodowanie zasądzone kiedykolwiek w Europie w tego rodzaju sprawie.