Giulio Andreotti kończy 14 stycznia 90 lat i mimo że od ponad pół wieku lat jest polityczną i medialną gwiazdą, nadal pozostaje tajemnicą. Mówią o nim boski Juliusz, ale też Belzebub. Piekielnie inteligentny, arcymistrz finezyjnych zakulisowych gier i sztuki trwania na szczytach władzy, jest dla Włochów symbolem cesarskiej potęgi i majestatu, ale też tego, co w polityce diaboliczne, mroczne i groźne: piętrowych intryg, makiawelicznego cynizmu, niebezpiecznych związków i podejrzanych sojuszy.
Niewielki, coraz bardziej przygarbiony, o uszach nietoperza nadal często pojawia się w telewizji. Można odnieść wrażenie, że nic, co we Włoszech ważne, nie może się odbyć bez jego udziału. Jeszcze trzy lata temu kandydował w wyborach na przewodniczącego Senatu. Oczywiście wiek robi swoje. Zdarza mu się zgubić wątek, twierdzić, że był na pogrzebie Władimira Putina, którego pomylił z Leonidem Breżniewem, ale potrafił też niemal bez przygotowania przez 40 minut wspominać Jana Pawła II dla potrzeb polskiej telewizji. Nie opuszcza go poczucie humoru. Pytany z okazji 90. urodzin, jakie szykuje sobie epitafium, powiedział, że kazał napisać: „Zajmijcie się swoimi sprawami”, a przy okazji ostrzegł: – Tylu ludzi już mnie grzebało, a ja teraz się za nich modlę”. Nadal pisze książki i publikuje eseje.
Urodził się w Rzymie. Gdy miał dwa lata, umarł mu ojciec – nauczyciel. Dzięki poświęceniu matki i ciotki papistki, która uważała, że Rzym powinien być częścią państwa kościelnego, udało mu się ukończyć elitarne Liceum im. Torquato Tasso (do którego uczęszczały również dzieci Mussoliniego), a następnie prawo. Pracę magisterską poświęcił osobowości przestępcy w prawie kościelnym. Andreotti był od dziecka bardzo religijny. Służył do mszy, do dziś rozpoczyna od mszy dzień.
[srodtytul]Piekielnie inteligentny[/srodtytul]
Na studiach zapisał się do uniwersyteckiej federacji katolickiej FUCI, kierowanej przez prałata Giovanniego Battistę Montiniego, późniejszego papieża Pawła VI. O przyszłości Andreottiego przesądziło spotkanie w Bibliotece Watykańskiej, gdzie szukał materiałów do pracy o flocie papieskiej. Bibliotekarz spytał: – Nie ma pan naprawdę nic ciekawszego do roboty? Był to Alcide de Gasperi, opozycyjny polityk Partii Ludowej skazany w 1927 roku przez faszystowski reżim na cztery lata więzienia, ale wypuszczony dzięki interwencji Watykanu, gdzie znalazł pracę w bibliotece. W ten sposób Andreotti został publicystą nielegalnego antyfaszystowskiego pisma katolickiego „Il Popolo” i legalnego organu FUCI „Azione Fucina”. Co ważniejsze, de Gasperi, oczarowany inteligencją i zdolnościami Andreottiego, uczynił go swym sekretarzem. Niedługo potem, polecony przez prałata Montiniego i de Gasperiego, 23-letni Giulio udał się na pierwsze z wielu spotkań z Piusem XII, by wyłożyć mu poglądy nielegalnych włoskich organizacji młodzieżowych.