Meksykańska spirala przemocy

W porachunkach między kartelami narkotykowymi co dzień giną dziesiątki ludzi. Nikogo nie dziwią już znajdowane na ulicach ciała bez głów. Ten rok zapowiada się rekordowo - korespondencja z Meksyku.

Aktualizacja: 12.02.2009 00:53 Publikacja: 12.02.2009 00:34

Szef gangu narkotykowego

Szef gangu narkotykowego

Foto: AP

W roku 2008 takich zabójstw było 5700, dwa razy więcej niż rok wcześniej. – Rząd jest w sytuacji bez wyjścia. Nie może się wycofać, bo oznaczałoby to porażkę – mówi wykładowca uniwersytecki Javier Oliva Posada, ekspert od bezpieczeństwa.

Ponad dwa lata temu, po dojściu do władzy, prezydent Felipe Calderon podjął heroiczną, początkowo skuteczną, walkę z kartelami narkotykowymi. Wysłał siły rządowe do głównych ośrodków narkobiznesu i zapowiedział, że nie spocznie póki nie rozwiąże tego problemu. Po kilku miesiącach spektakularnych akcji siły i możliwości armii zaczęły się wyczerpywać.

Baronowie narkobiznesu zamiast się poddać, stanęli do walki z wojskiem jak równy z równym, albo jak silniejszy ze słabszym, bo nierzadko byli lepiej uzbrojeni. Krucjata Calderona nakręciła spiralę przemocy. Teraz trwa wojna między siłami rządowymi a przestępcami i między walczącymi o wpływy kartelami. Pojawiły się zarzuty, że szef państwa jest powiązany z kartelem z Sinaloa i sławnym bossem Joaquinem „Chapo“ Guzmanem, a podjęta przez niego wojna ma zapewnić „Chapo“ większe wpływy.

[srodtytul]Nikt nie szanuje prawa[/srodtytul]

– Zabrzmi to kuriozalnie, ale rosnąca liczba trupów to wynik działań rządowych – mówi Ursula Benitez z prokuratury graniczącego z USA miasta Tijuana, siedziby jednego z najprężniejszych karteli. Wojsko weszło na tereny kontrolowane przez gangi narkotykowe, którym nagle zrobiło się za ciasno. Aby utrzymać dochody, zostali poniekąd zmuszeni do brutalnej walki o strefy wpływów.

Akcje sił zbrojnych też powodują ofiary. W Tijuanie w środku dnia doszło do strzelaniny między przestępcami i żołnierzami. Podczas bezładnej ewakuacji wśród świstu kul uciekały pięciolatki, bo w jednym z pobliskich domów było przedszkole. – Jak takie przeżycia wpłyną na te biedne dzieci, możemy sobie jedynie wyobrazić. To odwrotność tego, co powinien robić rząd. Podstawą do rozwiązania problemu handlu narkotykami i przemocy, którą powoduje, jest reforma systemu edukacji – zauważa Oliva Posada.

Na lekcjach przysposobienia obywatelskiego uczy się o moralności, konstytucji, prawie karnym, ale to za mało. – Problem Meksyku to zwłaszcza całkowita bezkarność przestępców, powodująca absolutny brak poszanowania dla prawa. Statystyki mówią o 9 milionach bezrobotnych w wieku 18-29 lat. Zadaję sobie pytanie: z czego oni żyją? – mówi Oliva Posada. Odpowiedź jest prosta: zajmują się wszystkim – od handlu pirackimi płytami dvd, po zabójstwa na zlecenie karteli narkotykowych.

Kolejne rządy nie tylko nie miały pomysłu na program edukacyjny, ale nawet świadomości, że jest on jednym z najważniejszych narzędzi w walce z rosnącym w zastraszającym tempie problemem narkotykowym i przemocą.

– Wielu moich kolegów już pod koniec szkoły podstawowej zaczęło kręcić się koło narcos. Dla dzieciaków z wielodzietnych rodzin, bez szans na edukację i dobrze płatną, legalną pracę, związanie się z gangami to marzenie i główny cel – mówi Yunuhen Hernandez pochodzący z Morelii w stanie Michoacan. Gangi nie zmuszają młodych chłopców do pracy dla nich. Sami się do niej garną. Uważają, że to nobilitacja i faktycznie, w swoim środowisku uważani są za tych, którym się powiodło. W stanie Sinaloa 72 proc. przestępstw, poczynając od drobnych kradzieży, a na handlu narkotykami i morderstwach kończąc, popełnianych jest przez osoby w wieku 18-29 lat.

[srodtytul]Z osła na kucharza[/srodtytul]

Wchodząc w struktury narkobiznesu młodzi, czasem nieletni przestępcy, często zaczynają jako burros (osły), czyli kurierzy. Dostają wiadomość, że nazajutrz lecą do USA, odbierają przesyłkę i tego samego dnia wracają. Dostają prowizję, 2-3 proc. przewożonej sumy, czyli 200 tys. do 2 mln dolarów poupychanych w ubraniu.

– Pnąc się po narkotykowej drabinie można zostać „kucharzem“ i zamieniać czynniki pierwsze na narkotyk za 50 tysięcy dolarów „pensji“ miesięcznie. To kwota niewyobrażalna dla przeciętnego Meksykanina – mówi Hernandez.

[srodtytul]Tu nie da się żyć[/srodtytul]

Przemoc narasta zwłaszcza w północnych stanach, atrakcyjnych dla narcos ze względu na bliskość USA. Mieszkańcy boją się wychodzić z domów. – Chcę stąd jak najszybciej wyjechać. Tu nie da się żyć. Telefon w pracy i w domu mam na podsłuchu. A żegnając się rano z bliskimi wiem, że mogę nie wrócić, że mogę zostać zastrzelona na ulicy – opowiada Ursula Benitez. Kiedyś wracała z koleżanką samochodem z pracy. Na światłach podjechały dwa białe pick-upy. Wyskoczyło z nich ośmiu zamaskowanych mężczyzn. Do głowy przyłożyli jej lufę karabinu maszynowego. Rzuciły się na fotele, zasłaniając głowy rękami krzyczały, że nie są związane ze światem przestępczym. Ursula myślała, że ponieważ pracuje w prokuraturze, ktoś sprzedał ją narcos, choć to, co robi, nie ma nic wspólnego z kartelami.

– To były najdłuższe sekundy mojego życia. Bandyci zaczęli świecić nam latarkami w twarz, ale po chwili zorientowali się, że nie jesteśmy tymi, których szukają i pozwolili nam odjechać. Miałyśmy szczęście. Z reguły najpierw strzelają, a potem zastanawiają się, czy to była osoba, której szukali – dodaje Ursula.

Teraz każdy samochód wydaje się jej podejrzany. – To już zbiorowa paranoja. Wielu moich sąsiadów i znajomych wyprowadziło się, zostawiając tu wszystko. Wolą uciec, niż ryzykować życie swoje i bliskich. Ja też mam nadzieję, że niedługo wyprowadzę się do narzeczonego do stolicy, gdzie też nie jest bezpiecznie, ale jest o wiele lepiej niż w Tijuanie – mówi.

[srodtytul]Wojna bez strategii[/srodtytul]

– Nie twierdzę, że za władzy PRI (Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna dzięki fałszerstwom wyborczym rządziła w Meksyku ponad 70 lat, do 2000 r. – red.) wszystko było idealne. Ale dopiero jak przyszedł Vicente Fox, a po nim Calderon sprawy wymknęły się spod kontroli – zauważa Hernandez.

Zwolennicy obecnego prezydenta zauważają, że Calderon przynajmniej podjął walkę z narcos. Jego problem polega na tym, że nie tylko jest oskarżany o współpracę z kartelem z Sinaloa (na razie bezpodstawnie), ale wypowiadając kartelom walkę na śmierć i życie nie przemyślał, co będzie dalej.

– Działa na zasadzie akcja-reakcja. To niepoważne – denerwuje się Javier Oliva. – Jeśli Meksyk chce być normalnym krajem, musi rozwiązać problem narkotyków. Powinna to być jednak wieloletnia strategia, a nie zabawa w wojnę: wystawię żołnierzyków, postrzelamy sobie, ludzie będą szczęśliwi, że prezydent się stara. To nie wystarczy, sprawy zaszły za daleko, jest za dużo ofiar – dodaje.

Na początku swej krucjaty Calderon cieszył się dużym poparciem, teraz ludzie zaczynają mówić, że walka jest bez sensu, że chcieliby, jak kiedyś, bez obaw wychodzić z domu. – Idąc rano do pracy moja mama, mieszkająca w Mieście Juarez, zobaczyła na moście trupa powieszonego za ramiona. Nie za głowę, bo jej nie miał. Do restauracji trzeba pukać, dopiero wtedy otwierane są drzwi, które szybko zostaną zamknięte po wejściu gości. Staramy się żyć normalnie, nie mamy innego wyboru. Ale ogromne napięcie i strach wiszą w powietrzu. Nie wiadomo, gdzie i kiedy pojawią się narcos i zacznie się strzelanina – mówi Marcela Bejarano Castaneda, tłumaczka z przygranicznego Miasta Juarez.

Sekretarka z Los Pinos, meksykańskiego Białego Domu, powiedziała mi, że kilka tygodni temu odkryto wtyczkę wśród osobistej ochrony prezydenta. Zatrzymany przekazywał baronom narkotykowym informacje o planowanych przez prezydenta akcjach. Moja rozmówczyni boi się o własne życie. Jako osoba odpowiedzialna za układanie oficjalnej agendy Calderona, może stać się celem przestępców, którzy szantażem, będą chcieli zmusić ją do współpracy. Boi się myśleć, co zrobią, jeśli im się sprzeciwi.

W roku 2008 takich zabójstw było 5700, dwa razy więcej niż rok wcześniej. – Rząd jest w sytuacji bez wyjścia. Nie może się wycofać, bo oznaczałoby to porażkę – mówi wykładowca uniwersytecki Javier Oliva Posada, ekspert od bezpieczeństwa.

Ponad dwa lata temu, po dojściu do władzy, prezydent Felipe Calderon podjął heroiczną, początkowo skuteczną, walkę z kartelami narkotykowymi. Wysłał siły rządowe do głównych ośrodków narkobiznesu i zapowiedział, że nie spocznie póki nie rozwiąże tego problemu. Po kilku miesiącach spektakularnych akcji siły i możliwości armii zaczęły się wyczerpywać.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019