– Zawsze uważałem, że izba najlepiej pracuje, gdy jest zjednoczona. Aby podtrzymać tę jedność, podjąłem decyzję o ustąpieniu ze stanowiska przewodniczącego – powiedział w krótkim oświadczeniu wygłoszonym w parlamencie Michael Martin. – Zrobię to w sobotę, 21 czerwca, tak by Izba mogła wybrać nowego przewodniczącego w niedzielę. To wszystko, co mam w tej sprawie do powiedzenia.
Dymisja jest skutkiem afery związanej z nadużywaniem przez parlamentarzystów prawa do refundowania wydatków. Zamiast zapobiegać tym praktykom, Martin próbował je tuszować. Jego decyzja o podaniu się do dymisji jest jednak o tyle zaskakująca, że jeszcze kilka dni temu zdecydowanie odpierał wszelkie zarzuty i podkreślał, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
W poniedziałek Martin przeprosił Brytyjczyków, ale nie wspomniał słowem o możliwości ustąpienia. Według komentatorów jego wczorajsza decyzja jest efektem presji, jaką wywarli na niego koledzy z Partii Pracy. Dawno bowiem żadna sprawa nie wywołała takiego oburzenia brytyjskiej opinii publicznej. Zaniepokojenia nie kryła nawet królowa Elżbieta II. Miała ostrzec premiera Gordona Browna przed tolerowaniem „niemoralnych, jeśli nie przestępczych”, zachowań parlamentarzystów.
[srodtytul]Od robotnika do przewodniczącego[/srodtytul]
Rzecznik Martina zapewnił wczoraj, że jego szef zrzeknie się również mandatu, co spowoduje rozpisanie wyborów uzupełniających w okręgu Glasgow Północno-Wschodnie. Wszystko wskazuje na to, że błyskotliwa kariera Michaela Martina dobiegła końca.