Z wnioskiem przyjechał do Sztokholmu Ossur Skarphedinsson, minister spraw zagranicznych i handlu. Szwecja stoi teraz na czele UE.
– To dla nas historyczna data. Logiczny krok w naszej współpracy z UE – powiedział Skarphedinsson. Przypomniał, że od 15 lat Islandia należy do Europejskiego Obszaru Gospodarczego, który zapewnia jej wolny przepływ osób, towarów, usług i kapitału. Jest też częścią strefy Schengen, gdzie nie obowiązuje kontrola graniczna. Już dziś obowiązuje tu 75 procent prawa unijnego.
– Islandia pokonała już większość dystansu dzielącego ją od Unii Europejskiej. Zawsze patrzymy na standardy demokratyczne, a islandzki parlament ma ponad 2 tysiące lat – przypomniał Carl Bildt, szef szwedzkiego MSZ.
Islandzki rząd ma nadzieję na członkostwo w UE w ciągu trzech lat. Ale wciąż do uzgodnienia pozostają dwie bardzo kontrowersyjne dziedziny: rybołówstwo i rolnictwo. Wpływy z połowów stanowią główną część dochodu narodowego i Islandczycy są niechętnie nastawieni do unijnego dzielenia się zasobami ryb z innymi, a także do unijnej polityki rybołówstwa, która prowadzi do nadmiernej eksploatacji i znikania stad rybnych.
– Islandczycy nie zaakceptują zgniłego kompromisu w sprawie ryb. To dla nas sprawa gospodarcza, ale też emocjonalna i stanowiąca o suwerenności – mówił minister, sam w przeszłości pracujący jako rybak na Morzu Północnym. Przyznał jednak, że w czasach globalizacji wzmacnianie suwerenności tak małego kraju jak Islandia (300 tysięcy mieszkańców) może się odbywać poprzez integrację z innymi. W przyszłości Islandia chciałaby też przyjąć euro.