Demokratyczny senator był pierwszym od ponad dekady członkiem Kongresu USA, który spotkał się z rządzącym Birmą generałem Thanem Shwe. Dla junty był to ważny gest polityczny. Wizyta Jima Webba może bowiem oznaczać, że Stany Zjednoczone złagodzą wkrótce swoją twardą polityczną linię wobec reżimu generałów. Zapewne dlatego szybko zgodzili się uwolnić Johna Yettawa z birmańskiego więzienia.

53-letni Yettaw, który w maju przepłynął jezioro i dostał się do rezydencji słynnej birmańskiej opozycjonistki i laureatki Pokojowej Nagrody Nobla, we wtorek usłyszał wyrok siedmiu lat więzienia i robót przymusowych za nielegalne wtargnięcie na teren Birmy i naruszenie prawa imigracyjnego. 64-letnia Aung San Suu Kyi, która, udzielając noclegu Yettawowi, naruszyła warunki aresztu domowego, została skazana na dodatkowe 18 miesięcy w areszcie.

Junta pozwoliła też amerykańskiemu senatorowi na spotkanie z noblistką, na co generałowie zgadzają się niezwykle rzadko – w lipcu nie dopuścili do tego, by z opozycjonistką zobaczył się lider ONZ Ban Ki Mun. Jim Webb zażądał po nim uwolnienia Aung San Suu Kyi i przekonywał, że ma nadzieję na polepszenie stosunków amerykańskich z Birmą.

Przeciwnicy reżimu podkreślają jednak, że wizyta senatora może zaszkodzić prodemokratycznym przemianom w Birmie, która od 1962 roku jest rządzona przez wojskowych.

To już druga w tym miesiącu tego typu nieoficjalna misja przedstawiciela USA do rządzonego przez autorytarne władze kraju. Na początku sierpnia były prezydent Bill Clinton przekonał północnokoreańskiego dyktatora do uwolnienia dwóch amerykańskich dziennikarek.