W 1944 i 1945 roku w Gusen powstało całe podziemne miasto. Kilometry korytarzy, torów kolejowych, windy, specjalny system wentylacyjny i wielkie hale fabryczne. Pod koniec wojny zaczęto produkować tam samoloty dla Luftwaffe. Kompleks był odporny na uderzenia bomb i ewentualny atak gazowy. Całość została wydrążona przez więźniów obozu koncentracyjnego w Gusen. W tym wielu Polaków.
– Cały czas groziło nam przysypanie. Pewnego razu wyszedłem po coś na górę i w tym samym czasie zawalił się sufit. Zginęło dwóch kolegów, z którymi pracowałem – opowiada „Rz” Stanisław Urbaś, były więzień Gusen, który karnie został przydzielony do drążenia sztolni. Na dwa i pół roku. – Pracowaliśmy 12 godzin dziennie. Do jedzenia dawali nam brukiew, kapustę, czasami zgniłe jabłka – dodaje. Historycy oceniają, że podczas budowy kompleksu zginąć mogło około 10 tys. więźniów.
Wydrążone przez niewolników Trzeciej Rzeszy sztolnie – choć w 1946 roku próbowali wysadzić je w powietrze Sowieci – przetrwały 60 lat. Ale wszystko wskazuje na to, że niedługo pozostanie z nich niewiele. Austriacka Federalna Spółka Nieruchomości (BIG), do której należy podziemny kompleks, rozpoczęła zalewanie go tonami betonu.
– To skandal. Podziemny kompleks Gusen jest największym takim obiektem w całej Austrii. To świadectwo potworności reżimu Trzeciej Rzeszy. Nie wolno tego demolować – powiedziała „Rz” Martha Gammer, szefowa niezależnej organizacji Komitet Upamiętnienia Gusen. Według niej sztolnie powinny zostać poddane renowacji i udostępnione zwiedzającym i osobom, które przetrwały obóz.
Według Gammer wyjaśnienia BIG, że sztolnie grożą zawaleniem i zalanie ich jest jedynym wyjściem, są niewiarygodne. – Przeprowadziliśmy ekspertyzy i okazało się, że dużo taniej byłoby je odrestaurować. Aby zalać ten kompleks, potrzeba gigantycznej ilości betonu. To kosztuje. Poza tym nad sztolniami nie ma żadnych ciężkich budynków. Domyślam się więc, że chodzi o coś innego. Ktoś planuje zbudowanie tam bloków mieszkalnych – uważa Gammer.