Yukio Hatoyama, który niedawno poprowadził opozycyjną Demokratyczną Partię Japonii do historycznego triumfu wyborczego, ma jutro objąć stanowisko premiera. Nowy przywódca Kraju Kwitnącej Wiśni może się martwić o stan relacji z Koreą Północną czy Chinami, ale dobre stosunki z mieszkańcami Wenus powinien mieć zagwarantowane – dzięki żonie.
Miyuki Hatoyama, która sama siebie określa mianem kompozytorki życia, czyli konsultantki ds. lifestylowych, twierdzi, że przed 20 laty została zabrana na tę planetę przez jej mieszkańców. „Gdy moje ciało pogrążone było we śnie, moja dusza udała się w trójkątnym UFO wprost na Wenus. To było bardzo piękne i bardzo zielone miejsce” – napisała w swej książce „Bardzo dziwne rzeczy, które mi się przytrafiły”. Książka trafiła na półki w zeszłym roku, ale dopiero teraz, po politycznym sukcesie jej męża, stała się obiektem licznych medialnych analiz.
Także energia życiowa, którą na co dzień tryska pani Hatoyama, pochodzi według niej spoza Ziemi, a konkretnie – ze Słońca. Żona nowego premiera regularnie urządza sobie „słoneczne śniadania”. – Siadam i po prostu jem słońce. Ot, tak, mniam, mniam, mniam. Mój mąż też zaczął to ostatnio robić – opowiadała w jednym z niedawnych wywiadów.
Świeżo upieczony szef rządu, nazwany niegdyś przez część partyjnych kolegów Kosmitą ze względu na czasem nieco dziwne zachowanie, potwierdza, że żona jest dla niego istotnym źródłem energii. – Wracając do domu, odczuwam ulgę. Ona jest jak generator – mówi Hatoyama.
W kraju słynącym z nudnych polityków i ich jeszcze bardziej bezbarwnych małżonek nowa pierwsza dama szokuje kolorytem. Nie dość, że jest starsza od swego męża, co jest w Japonii rzadkością, to jeszcze ubiera się w projektowane przez siebie ekstrawaganckie ubrania. 66-letnia dziś Hatoyama była niegdyś tancerką i aktorką. Wiele talentów pozostało jej do dziś. Na jednym z wieców podczas kampanii wyborczej swego męża zaprezentowała całkiem udaną wersję moonwalku Michaela Jacksona.