Według „Libération” Nicolas Sarkozy ostrzegł wydawcę „Le Monde" Erica Fottorino, że jeśli zadłużone na ponad 100 mln euro wydawnictwo sprzeda udziały konsorcjum utworzonemu przez bankiera Matthieu Pigasse’a, biznesmena Pierre’a Berge’a i szefa imperium telekomunikacyjnego Xaviera Niela, rząd nie przyzna mu subwencji na modernizację drukarni.
Sarkozy’emu nie podoba się trio inwestorów, bo jest blisko związane z opozycyjną Partią Socjalistyczną, a Niel zbił fortunę na telefonicznych serwisach erotycznych. Nad Sekwaną wybuchł skandal. – To niedopuszczalne wywieranie presji na media – grzmiał poseł PS Julien Dray.
Otoczenie prezydenta dementuje. – To groteskowe pogłoski. Nie ma mowy o wywieraniu presji. Gazety są w dużej mierze finansowane przez państwo, więc prezydent ma prawo spotykać się z wydawcami „Le Monde” i każdej innej gazety – podkreślił rzecznik rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) Frédéric Lefebvre.
Jego zdaniem nie oznacza to jednak, że rząd wtrąca się do zawartości prasy. – Czy kiedykolwiek członek rządu domagał się od jakiejkolwiek gazety, żeby pisała to, co on chce? Nie! – podkreślał Lefebvre. Dziennik „Libération”, który „wymyślił te absurdalne oskarżenia”, jest według niego najlepszym przykładem na niezależność mediów. – Większościowego udziałowca wydawnictwa Libération naprawdę nie można nazwać lewakiem (bankier Edouard de Rothschild – red.), jednak linia gazety wciąż jest lewicowa – dodał.
[srodtytul] Plan ratowania prasy [/srodtytul]