Pieper powiedziała na poniedziałkowym spotkaniu z prasą, że wynik wyborów prezydenckich w Polsce oznaczać będzie, że „albo Polska zadecyduje o powrocie na polityczne pobocze, albo też będzie nadal motorem reform krocząc w kierunku strefy euro”. Pierwszą opcję wiązała z wygraną Jarosława Kaczyńskiego sugerując, iż nie ma pewności co do szczerości zadeklarowanego przez niego „otwarcia na Europę”.
„Polacy nie potrzebują żadnego wsparcia wyborczego, które jest w gruncie rzeczy groźbą i może mieć efekt odwrotny do zamierzonego” – w taki sposób skomentował konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wypowiedź wiceszefowej MSZ. Zdaniem gazety głoszone przez panią Pieper opinie są „niedopuszczalnym wtrącaniem się przez członka niemieckiego rządu w proces wyborczy innego państwa”.
Dokładnie tak samo oceniła wypowiedź Pieper szefowa frakcji Zielonych w Bundestagu Renate Künast. Zieloni domagają się dymisji Pieper, twierdząc, że szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle nie będzie w stanie naprawić wyrządzonych przez nią szkód.
– Pani Pieper nie ma żadnego wyczucia politycznego – twierdzi Cornelius Ochmann, ekspert fundacji Bertelsmanna. Zwraca uwagę, że zwłaszcza jako koordynator ds. relacji z Polską nie powinna wygłaszać takich opinii, nawet jeśli tak myśli. Jest przekonany, że gdyby polski polityk udzielał Niemcom wskazówek dotyczących wyborów prezydenta RFN w przyszłym tygodniu, reakcja Berlina byłaby zdecydowana. Współpracownik pani Pieper zapewniał wczoraj, że jej wypowiedź miała charakter nieoficjalny i nie powinna być cytowana przez media.
Podobne opinie do pani Pieper prezentuje wielu niemieckich polityków w poufnych rozmowach i najchętniej na stanowisku prezydenta RP widzieliby kandydata PO. Niemcy przyjęli ze szczególnym zadowoleniem poprawę klimatu w relacjach pomiędzy Warszawą i Moskwą, co przypisują wysiłkom rządu Donalda Tuska. Także dlatego, że – Polska jest „głównym partnerem” Niemiec w realizacji projektu Partnerstwa Wschodniego. Jak pisał FAZ nie ma jednak powodów „demonizować” Jarosława Kaczyńskiego, którego dobry wynik w I turze nie może być zaskoczeniem, a mimo tego „wywołał alarm w Berlinie”.