2001 rok. 18 lutego Robert Hanssen – analityk z 25-letnim stażem pracy w FBI – jak zwykle pojawia się w Foxstone Park w Wirginii. Ubrany w ciemny garnitur, zostawia tajne materiały dla Rosjan, po czym spokojnie podejmuje pozostawioną przez nich paczkę z 50 tysiącami dolarów wynagrodzenia (miał tam tzw. dead drop). Przez 22 lata współpracy z sowieckim, a potem rosyjskim wywiadem zarobił w ten sposób 1,4 mln dolarów, wypłacanych w gotówce i diamentach. Zaczął więc myśleć, że może jest szpiegiem doskonałym. Gdy tego zimowego dnia nagle otoczyła go grupa dziesięciu uzbrojonych funkcjonariuszy FBI, Hanssen zapytał ponoć krótko: „Dlaczego zajęło wam to aż tyle czasu?”. Jak się potem okazało, między innymi dlatego, że nawet Rosjanie nie wiedzieli, jak się nazywa ani jak wygląda ich długoletni informator. Używał bowiem pseudonimu „Ramon Garcia” i nie godził się na osobiste spotkania.
Z kolei oficerowie kontrwywiadu USA po wytypowaniu w latach 90. zaledwie siedmiu agentów mających dostęp do spraw, o których dowiedziała się Moskwa, wykluczyli Hanssena z kręgu podejrzanych i bezowocnie inwigilowali innego pracownika FBI.
Zdaniem ekspertów skutki jego zdrady – potencjalnie „najbardziej katastrofalnej w historii amerykańskich służb wywiadowczych” – Stany Zjednoczone będą odczuwać jeszcze przez wiele lat. Hanssen należał bowiem do elity FBI. Odpowiadał m.in. za kontrwywiad i analizę dokumentów dotyczących sowieckich szpiegów chcących pracować dla USA. Moskwie przekazał zaś niezliczone ilości dokumentów i dyskietek komputerowych.
[b]Czytaj więcej w tygodniku "Plus Minus": [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,502612_Sceny_z_zycia_kretow.html" "target=_blank]"Sceny z życia kretów"[/link][/b]