We wrześniu ubiegłego roku na dachu magazynu jednej ze sztokholmskich firm ochroniarskich wylądował skradziony helikopter. Trzech mężczyzn zaopatrzonych w drabinki, broń, materiały wybuchowe, młot kowalski i worki pocztowe wdarło się do środka przez rozbite okno. Wysadzili kilka par drzwi, by się dostać do kasy. Po 25 minutach złodzieje byli już z powrotem w helikopterze z 39 mln koron w workach (1 korona to równowartość około 40 groszy).
Po zatrzymaniu żaden z podejrzanych o dokonanie napadu nie przyznał się do winy, chociaż policja dysponuje dowodami: DNA dwóch oskarżonych, billingami rozmów, wiadomością zostawioną w poczcie głosowej przez pilota, zapomnianym w helikopterze nadajnikiem GPS i filmami z kamer przemysłowych.
Rozpoczęty właśnie proces w sądzie rejonowym w Sztokholmie potrwa ponad dwa tygodnie. Prokuratorzy będą żądali od czterech do dziesięciu lat pozbawienia wolności dla dziesięciu oskarżonych, którzy mają od 23 do 38 lat. Pięciu z nich jest podejrzanych o rabunek, pięciu o pomoc w napadzie.
– Rabusie zachowywali się tak spokojnie, że było to przerażające. Sprawiali wrażenie, jakby robili to codziennie – powiedział jeden z pracowników firmy.
W Szwecji napady na transporty z pieniędzmi stały się istną plagą. Liam Norberg, aktor i autor scenariuszy, były przestępca, który brał udział w największym w historii Szwecji napadzie na transport z 930 mln koron, mówi, że przestępcom opłaca się pójść do więzienia.