Trzecia część filmu "Ojciec chrzestny" pokazana w rosyjskiej telewizji w niedzielę to kolejne mocne uderzenie w Aleksandra Łukaszenkę zwanego na Białorusi Baćką (Ojczulek). Miliony telewidzów usłyszały, że białoruski prezydent "nie tylko chce władzy, ale chce władzy nieograniczonej". Że w Białorusi najważniejsza jest rodzina Łukaszenki, a najstarszy syn Wiktor to osoba numer dwa w państwie. A prezydent dysponuje własnym funduszem 8 – 12 mld dolarów pochodzącym głównie z rozmaitych operacji przestępczych. I konkluzja końcowa, z pewnością szokująca dla Rosjan: szef białoruskiego państwa jest chory psychicznie.
[srodtytul]Instrument nacisku[/srodtytul]
Niezależni białoruscy eksperci są zgodni: Kreml chce zmusić Łukaszenkę do posłuszeństwa, a wojna informacyjna jest do tego środkiem. – W działaniach Moskwy nie widać jasnego scenariusza. Wyglądają raczej na jakąś irracjonalną reakcję rosyjskiego kierownictwa na działania Łukaszenki – mówi "Rz" białoruski politolog Walery Karbalewicz.
Inny politolog Uładzimir Podgoł widzi sprawę podobnie. – Chodzi o to, by zminimalizować społeczne poparcie dla Łukaszenki i zmusić go do przyjęcia rosyjskich warunków – wyjaśnia "Rz". Uważa, że chodzi o zgodę Mińska na stworzenie jednej przestrzeni gospodarczej i przyjęcie rosyjskiego rubla jako wspólnej waluty.
Ale Olga Abramowa, była deputowana do białoruskiego parlamentu, długi czas uznawana za przedstawicielkę umiarkowanego skrzydła polityków łukaszenkowskich, idzie dalej. – To wygląda na początek operacji "Następca". Ale nie podczas najbliższych wyborów, te Łukaszenko wygra na pewno. Chodzi o następne – uważa.