Autorzy manifestu to przewodniczący najstarszego na Białorusi opozycyjnego ugrupowania – dawnego Białoruskiego Frontu Narodowego – Aliaksiej Janukiewicz i kandydat tej partii w wyborach prezydenckich Ryhor Kastusieu. W dokumencie, którego podpisanie zaproponowano wszystkim opozycyjnym kandydatów na prezydenta, obaj politycy stwierdzili, że reżim Aleksandra Łukaszenki został ustanowiony i wspierany na Białorusi przez Rosję. Ich zdaniem również w zbliżających się wyborach prezydenckich Kreml pragnie zrealizować własny, szkodliwy dla Białorusi scenariusz zmiany władzy, który „nie doprowadzi do demokratyzacji kraju”.
– Nasz apel ma się stać papierkiem lakmusowym, który ujawni stosunek kandydatów do Rosji – oświadczył Kastusieu podczas prezentacji manifestu. Jego partyjny kolega podkreślił, iż najwyższy czas, by liderzy opozycji określili swój stosunek do roli Moskwy w życiu politycznym na Białorusi. – Czy mamy grać wedle reguł narzuconych przez Moskwę i obalać Łukaszenkę rękami Kremla czy też kierować się interesami narodowymi i realizować własny scenariusz zmiany władzy? – określił stojący przed białoruską opozycją wybór Aliaksiej Janukiewicz.
Pierwszy na próbę zjednoczenia opozycji na antykremlowskiej platformie zareagował kandydujący w wyborach prezydenckich lider ruchu obywatelskiego Europejska Białoruś Andriej Sannikau. „Żaden z rozsądnych polityków nie podpisze dokumentu wydanego przez kierownictwo BNF” – oświadczył w rozmowie z portalem Karta’97. Manifest i jego treść ocenił jako niedorzeczność. Sannikau przypomniał, iż zmiany na Białorusi zawsze odbywały się po sygnale z Moskwy. – Dzięki Gorbaczowowi odzyskaliśmy państwowość, a reformy Jelcyna pozwoliły nam ją wzmocnić – przekonuje polityk, twierdząc, iż konflikt między Łukaszenką a Moskwą stwarza realną szansę na obalenie dyktatury. – Na pewno skorzystamy z tej szansy – dodał.
Krytyka ze strony Sannikaua ucieszyła autorów antykremlowskiego manifestu. – Nie spodziewaliśmy się, że papierek lakmusowy zadziała tak szybko – oświadczył Radiu Swoboda Janukiewicz, krytykując tezę Sannikaua o inspirowaniu z Moskwy demokratycznych zmian na Białorusi. – Niech zapyta Gruzinów czy Ukraińców, jakie sygnały otrzymywali ostatnio z Moskwy – ironizował. Inni działacze opozycyjni na razie nie zareagowali na manifest Partii BNF i jego krytykę.
[i] Korespondencja z Grodna[/i]