Pakistańscy talibowie próbują zmonopolizować pomoc humanitarną dla powodzian, aby odebrać Zachodowi jedno z najskuteczniejszych narzędzi zdobywania sympatii w świecie islamu – mówi „Rz” pakistański ekspert. Amerykańskie władze nieoficjalnie ostrzegły w czwartek, że ruch Tehrik-e-Taliban Pakistan (TPP) zamierza porywać i zabijać pracowników organizacji humanitarnych niosących pomoc ofiarom katastrofalnych powodzi, które dotknęły jedną piątą kraju. Ponieważ władze w Islamabadzie spóźniły się z pomocą, organizacje związane z ekstremistami zdążyły założyć setki obozów dla poszkodowanych. Jednocześnie talibowie zaapelowali do władz, by nie przyjmowały pomocy od Ameryki, do której Pakistańczycy mają coraz bardziej wrogi stosunek. Zaproponowali, że sami sfinansują taką pomoc.
– Ekstremiści chcą zmonopolizować akcję humanitarną, bo wiedzą, że w taki sposób najłatwiej wygrają bój o serca i umysły milionów Pakistańczyków dotkniętych powodzią i przejmą kontrolę nad sporymi częściami kraju – mówi prof. Zahid Anwar Khan, politolog z uniwersytetu w Peszawarze.
[srodtytul]Sukcesy na kilku frontach[/srodtytul]
Władze kazały pozamykać obozy. Kontrolę nad misją humanitarną próbuje przejąć woj- sko. Ale zaangażowanie armii w akcję niesienia pomocy odciąga ją od działań antyterrorystycznych wymierzonych w talibów i al Kaidę na terenach plemiennych po pakistańskiej stronie granicy z Afganistanem. Ucierpieć mogą także dostawy dla wojsk koalicji w Afganistanie, bo główny szlak zaopatrzenia wiedzie przez Pakistan.
Dowódca amerykańskich sił w Afganistanie David Petraeus przekonywał w ostatni weekend, że ekspansja rebeliantów została powstrzymana. Talibowie natychmiast przystąpili do skutecznej medialnej kontrofensywy. Dzięki rozbudowanej sieci informacyjnej przekazali komunikat o swoich sukcesach środkom przekazu na całym świecie. Nie tylko korzystają z arabskojęzycznych stacji telewizyjnych, ale mają też bezpośrednie kontakty z najważniejszymi agencjami informacyjnymi na Zachodzie. Do perfekcji opanowali możliwości, jakie daje Internet. Ich strony są coraz trudniejsze do zablokowania, bo korzystają z wielu serwerów porozrzucanych po świecie. Ostatnio swoje apele zaczęli rozsyłać za pomocą esemesów. Wylansowali także modę na dzwonki telefoniczne z propagandowymi pieśniami i wierszami.