Benito Mussolini zginął wraz z kochanką Clarą Petacci 28 kwietnia 1945 roku. Według obowiązującej do tej pory wersji wydarzeń dzień wcześniej w przebraniu niemieckiego oficera próbował uciec do Szwajcarii. Został jednak rozpoznany przez komunistycznych partyzantów. To właśnie oni mieli go rozstrzelać, a następnie zmasakrować jego ciało i powiesić do góry nogami na stacji benzynowej w Mediolanie.
Francuski historyk Pierre Milza, autor książki „Ostatnie dni Mussoliniego”, twierdzi, że było zupełnie inaczej. Jak pisze „Daily Telegraph”, dotarł on do dokumentów, według których były dyktator Włoch zginął z ręki agentów brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE). A rozkaz wyeliminowania Mussoliniego miał wydać sam Winston Churchill.
Milza dotarł do zeznań włoskiego partyzanta Bruna Lonatiego, który twierdził, że był członkiem zespołu zabójców, mającego wytropić Duce. Podczas operacji mieli być w kontakcie z agentem SOE o pseudonimie kapitan John, niejakim Robertem Maccarone. Ten ostatni miał zaś za zadanie po śmierci Mussoliniego przejąć pewne „bardzo ważne dokumenty”.
Zdaniem Milzy chodzi o kompromitujące Churchilla listy, jakie słał przed wojną do Duce. W latach 20. i 30. Churchill był bowiem wielkim admiratorem włoskiego reżymu. „Faszyzm wyrządził całemu światu wielką przysługę. Jestem przekonany, że jeżeli byłbym Włochem, byłbym z panem całą duszą” – miał m.in. napisać do Mussoliniego.
Podejrzenia te wzmacnia fakt, że Churchill wkrótce przyjechał pod przybranym nazwiskiem na wakacje do Włoch, w pobliże miejsca, gdzie schwytano Mussoliniego. Brytyjskie służby miały wówczas usilnie poszukiwać tam dokumentów i łupów wojennych, które wcześniej Niemcy lub Włosi wyrzucili z kilku ciężarówek do jeziora.