Julia Tymoszenko, dziś przywódczyni głównej partii opozycyjnej, pismo z prokuratury otrzymała ledwie dzień wcześniej. – Mam tylko wezwanie. Nie znam żadnych powodów – powiedziała dziennikarzom, wchodząc do gmachu przy ul. Borysoglibskiej. – Przecież wiecie, Prokuratura Generalna nie zrobi nic bez polecenia prezydenta Wiktora Janukowycza. To jego osobista zemsta za to, że poparłam masowe protesty przedsiębiorców w Kijowie.
Rywalka Janukowycza w styczniowych wyborach prezydenckich stawiła się nie tylko na przesłuchanie. Zabrała ze sobą zapytania poselskie dotyczące dziennikarskich śledztw w sprawie przelewu na konto syna premiera Mykoły Azarowa 150 milionów hrywien. – Zapytam o to prokuratora – stwierdziła.
[srodtytul]Kolejne areszty[/srodtytul]
Była premier przypomniała, że odkąd Janukowycz został prezydentem, była wzywana do prokuratury dwukrotnie. W wywiadach dla zachodniej prasy snuła prognozy, że w 2011 roku na pewno trafi do więzienia. Wspomniała o nękaniu ze strony śledczych jej najbliższych współpracowników, w tym byłego wicepremiera Ołeksandra Turczynowa. Pojawiają się spekulacje, że Turczynow, który zajmował się w obozie Tymoszenko kwestiami finansowymi, może być aresztowany jeszcze przed końcem roku.
Ludzie Tymoszenko rzeczywiście mają coraz większe kłopoty. W październiku czeska policja zatrzymała byłego ministra gospodarki w jej rządzie Bogdana Danyłyszyna. Międzynarodowy nakaz aresztowania wystawił Interpol na żądanie Kijowa. Powodem są oskarżenia o korupcję. Danyłyszyn poprosił władze w Pradze o azyl. Kilka dni temu szef czeskiego MSZ Karel Schwarzenberg nie wykluczył, że azyl zostanie mu udzielony.